11.12.2011

Grudniowe opowieści

Jeździcie? Bo ja tak. Niestety praca nad kolejną książką nie pozwala mi tak często pisać na blogu. Byłem w czwartek na konferencji naukowej z okazji 15-to lecia istnienia Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Swoje prelekcje mieli mn. naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego, których znam choćby z rajdów przyjaciół parku. Panowie starsi ode mnie o mniej więcej dziesięć – piętnaście lat. Sprawni bez zwałów tłuszczu, na co dzień poruszający się na rowerach czy tez z kijkami. Tego samego dnia wieczorem w jednym z hiper-sklepów mama, kobieta na oko trzydziestoletnia z nienaganną sylwetką ciągnęła za sobą syna. Mógł mieć pięć czy też siedem lat. Miał co najmniej dziesięć kilo nadwagi. W wózku mieli masę śmieciowego jedzenia. Czy faktycznie tak jak napisała ostatnio na facebook-u Ilona, ludzie urodzeni w latach osiemdziesiątych są ostatnim pokoleniem, które bawiło się na podwórkach, chodziło po dachach, nie znało pojęć, którymi operują obecnie pięciolatki. Pięciolatki, dla których jedyną formą ruchu jest przejażdżka do hipermarketu, którzy ćwiczą intensywnie ale tylko na klawiaturach komputerów?

A ja dziś w ten słoneczny dzień postanowiłem zajrzeć w mało znane zakątki naszego Lasu Łagiewnickiego czyli tam, gdzie od niedawna ustanowiono Użytek Ekologiczny Międzyrzecza Bzury i Łagiewniczanki. Przy okazji odwiedziłem nieznany mi wcześniej obelisk upamiętniający trzynastu żołnierzy, którzy polegli na skraju lasu ostrzelani przez Niemców już po zdobyciu we wrześniu 1939 roku Łodzi. Żołnierze ci przedzierali się przez Las Łagiewnicki w stronę drogi do Warszawy. Po wyjściu na otwartą przestrzeń, na grobli zostali ostrzelani przez karabin maszynowy (resztę historii znajdziecie na zdjęciach w moich albumach na facebook-u). Dalej pojechałem przez Dobrą i Dobieszków do Skoszew. Ale nie tradycyjnie do skrzyżowania z drogą Borchówka-Kalonka lecz tuż za lasem w Dobieszkowie skręciłem w lewo i przez łąki dojechałem do Skoszew. Normalnie nigdy bym tak nie pojechał, ale kilka dni opadów i dzisiejszym nocnym przymrozku sprawiło, że piachy (których nie cierpię) utwardziły się i można było po nich jechać podobnie jak po ubitych drogach gruntowych. Podobnie było dalej na drodze do Cesarki, gdzie wracałem na asfalt. Stamtąd to już bułka z masłem: Stryków, Dobra i ponownie Las Łagiewnicki. Dwie i pół godziny jazdy i domek.

Cicho! Coś się dzieje…

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...