18.03.2012

Trochę czasu mnie nie było…

Nie, nie, nie to bym nie jeździł czy nudził się. Czekałem, aż Agnieszka „dopieści” moją nową stronkę. Cóż się więc działo poza aferą solną, gdzie szkodliwość soli okazała się chyba mniejsza od szkodliwości wdychanego przez nas powietrza, dwóch wypadków, przy czym w tym naszym, kolejowym oczywiście winni są, wiadomo kto, bo inaczej w naszym piekiełku by się nie odbyło bez przepychanek tych z budynku przypominającego swym wyglądem cyrk w wersji stacjonarnej. No, ale wracając do rowerów, tydzień temu była świetna impreza w Lesie Łagiewnickim i zdążyłem o niej wspomnieć na facebook-u na rowerologii, oraz relację z niej zamieściła Aga na rowerowemiasto.info. Relacja była też na stronie PTTK-u. Co po za tym? W piątek spotkałem się ponownie z Krzyśkiem Skok-iem, człowiekiem który bryknął na rowerze do Pekinu na olimpiadę. Przy okazji wymieniliśmy się naszymi książkami. Jestem więc posiadaczem „Rowerem przez Świat”. Miłym akcentem jest wspomnienie w niej o mnie, podczas poprzedniej wizyty Krzyśka w Łodzi. A dziś? A dziś przywilejem osoby jadącej solo jest wybranie sobie kierunku drogi. Nie muszę ściśle trzymać się regulaminu więc jadę pod wiatr, by wrócić sobie z wiaterkiem do domu. I tym właśnie sposobem jechałem dziś drogą z Szadku przez Wilamów do Chorzeszowa (po raz pierwszy) i obwodnicą Pabianic (po raz pierwszy i chyba ostatni). Tak mnie coś w okolicach Górki Pabianickiej podkusiło by się przejechać nieczynną jeszcze trasą. Trwają na niej ostatnie prace typowo porządkowe i sądzę, że nie wpuszczą na nią kolarzy już po otwarciu. Podałem więc tym samym lekko ponad 90 kilometrów mym nogom. Nogi nie protestowały. Reszta też nie. I co najważniejsze odblokowały mi się już płuca i mogę oddychać „pełną piersią”. Jeszcze tydzień temu pomimo częstej jazdy na podjazdach się „zapowietrzałem” (czyt. miałem problem z dotlenieniem). W najbliższych dniach chyba w końcu dosiądę mojej „szosówki”. Niech nie myśli, że o niej zapomniałem.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...