24.04.2012

XXX Rajd Przyjaciół Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich

Tak, tak, to już po raz trzydziesty spotkali się przyjaciele naszego parku. Nie byłem na wszystkich edycjach rajdu i szczerze tego żałuję. Kilkakrotnie byłem gdzieś poza krajem ale gdy tylko jestem w Łodzi i na ekranie komputera pojawia się zaproszenie natychmiast odpisuję starając się zabrać ze sobą jak najwięcej osób. Na czym polega fenomen tych imprez? Odpowiedź jest prosta. Na ludziach, pracownikach parku oraz naukowcach z łódzkich i nie tylko uczelni, którzy potrafią nam niekiedy laikom tę wiedzę sprzedać. Ta wiosenna (druga już w tym roku)  impreza zgromadziła rekordową liczbę uczestników. Nie liczyłem ilu było piechurów i „kijkarzy” ale dzięki Jadzi, która policzyła rowerzystów okazało się, że na rajd przyjechało 62 miłośników dwóch kółek. Tak więc myślę, że ogólnie było nas ponad 120 osób. Tym razem eksplorowaliśmy Las Janinowski, największe i najcenniejsze skupisko buczyny kwaśnej w regionie łódzkim, którego dodatkową atrakcją jest rezerwat „Parowy Janinowskie”. To nie jedyne, ciekawe punkty na naszej trasie. Prowadzący całą grupę dyrektor parku, Hieronim Andrzejewski zaprowadził nas do źródeł jednego z potoków przepływającego przez park. Po drodze do wsi Dąbrówka Mała przejechaliśmy tuż obok pięknego zakątka parku, doliny przepływającej w niej Mrożycy.

Od kilkunastu dni w krajobraz Wzniesień Łódzkich wkomponowują się nowe tablice informacyjne szlaków opracowanych przez Adama Świcia, a przebiegających przez teren powiatu brzezińskiego. Oprócz tablic tych, Adam montuje bardzo estetycznie wyglądające oznakowanie danych tras w terenie. Mam nadzieję, że powoli opatrzą się wracającym z sobotnio-niedzielnych imprez balangowiczom, bo jak wiadomo „Chłop żywemu nie przepuści” i na trwale zagoszczą pozwalając turystom trafić w najdalsze zakątki parku.

Wspomniałem o Dąbrówce. Między zabudowaniami tej wsi można skręcić na wschód i wąwozem utworzonym przez tysiące kół konnych wozów załadowanych zbożem w jedną, a mąka w drugą stronę zjechać do dawnego wodnego młyna (obecnie młyn pracuje okazjonalnie, a żarna napędzane są silnikami elektrycznymi). Gdzie rośnie największa lipa na terenie parku? W Poćwiardówce. Jej majestatyczne konary kryjące tabliczkę „Pomnik Przyrody”. Być może dzięki temu nie została okaleczona przez mieszkańców wsi jak pozostałe drzewa. To nie zagrożenie, że przewrócą się na położone po drugiej stronie drogi domy, lecz raczej zacienianie okien wychodzących na zachód spowodowało, że przy drodze wegetują teraz bezradne kikuty. Ludzie nie pamiętają, że drzewa były tu grubo przed nimi.

Z Poćwiardówki do Janinowa mamy dosłownie „rzut beretem”. Jedyny problem to droga 708, którą jadące na południowy-wschód tiry pędzą niczym po autostradzie, z której zjechały w Strykowie. Właśnie jeden z nich, biały o numerach naczepy świadczących, że „mieszka” w Grodzisku Mazowieckim widząc grupę rowerów gnał środkiem drogi spychając jadące z naprzeciwka samochody do płytkiego na szczęście rowu. Włos mi się na plecach (na głowie mi zabrakło) zjeżył bowiem wystarczyło, że lekko by przyhamował i zablokowałyby się niechcący tylne koła a wyglądalibyśmy jak krążki hokejowe wystrzeliwane przez wprawnego hokeistę.

To jedyny incydent jaki wydarzył się tej jakże udanej niedzieli. Oczywiście na zakończenie było tradycyjne ognisko. Dopisała nam pogoda. Słońce i leciutki wiaterek to wręcz idealne warunki gwarantujące udaną imprezę. No i oczywiście ludzie. Ale o tym pisałem już na wstępie.

Zdjęcia do tego postu znajdziecie na facebooku; są w dwóch albumach: rowerologia i Miś Bronzing a już w najbliższy czwartek wyjeżdżam do Włoch na spotkanie podsumowujące naszą wspólną, polsko-włoską wyprawę z ubiegłego roku.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...