24.07.2013

UECT/AIT 2013. Część V Po prostu Romainmotier

środa, 10 lipca

Przyznaję, że wczoraj dostałem po tyłku. Dziś wybieram się na trasę podobno o 10 kilometrów krótszą od najdłuższej. Ja i tak jadąc przez Yverdon muszę doliczyć dodatkowe 16-18 kilometrów. Najważniejsze, że będę w Romainmotier, miasteczku, w którym można zakochać się od pierwszego spojrzenia. Jechaliśmy do niego z Lidką mocno kombinowaną trasą, na której  między innymi spotkaliśmy pociąg, który w dolinie musiał pokonać zakręt o promieniu 200 może 220 stopni by wspiąć się między skały. Oglądaliśmy ekspresowy skład z wysoka i przypominało to olbrzymią makietę kolejki a nie „dorosły” pociąg. Wspinaliśmy się (właśnie z Romainmotier) na przełęcz Petra Felix (1144m) skąd przez La Pont i Vallorbe pędziliśmy na złamanie karku w kierunku „naszego” jeziora, do którego dotarliśmy już po zmroku.

Dziś jadę wyznaczoną trasą. Poranne wyjazdy mają jedną wspaniałą zaletę: o ósmej jest jeszcze chłodno. Trasa prowadzi przez wspomniane wczoraj „wyszczerbienie” półmiska. Początkowa droga rowerowa prowadzi pod estakadą niosącą autostradę do Lozanny, później jedziemy równolegle do cichutkich, bardzo szybkich (osobowych i towarowych) pociągów. Dziwne, tory są niby takie same więc gdzie tkwi przyczyna, że oni mogą a my nie?

023

Drogi rowerowe (na zdjęciu) są najnormalniejszymi „polnymi” drogami. Tą prowadzi międzynarodowy szlak kolarski numer 5 przecinający całą Szwajcarię. Gdzieś po dwudziestu kilometrach odbijamy w bok, a droga zaczyna się powoli wspinać. Bufet  ustawiono o wiele wcześniej niż zwykle i tuż przy nim dzisiejsze trasy rozdzielały się. Okrążam zamek w La Sarraz i jadąc między polami cały czas w górę, po paru kilometrach docieram do Moiry. Tu trasa ponownie dzieli się i tym razem skręcam w prawo na tą nieco krótszą. Po raz pierwszy jadę tak długi odcinek przez las. Jak do tej pory lasy występowały raz z lewej, raz z prawej strony, czasami droga prowadziła między drzewami przez kilkaset metrów. Tu wspinamy się przez kilka kilometrów. Gdy w końcu wysokościomierz pokazał 700 metrów las skończył się. Jedziemy slalomem między polami.

026

Zboczem tej góry, którą widzicie w tle prowadzi droga na przełęcz Petra Felix. Od tej strony wydaje się dzika i niedostępna natomiast po drugiej stronie… prawdopodobnie kryje w sobie olbrzymi zbiornik wodny bowiem biegną po jej zboczu wielkie rury elektrowni szczytowo-pompowej.

W większości tekstu piszę w liczbie mnogiej. Nie oznacza to, że wspinają się ze mną Maciek z Agnieszką.Oni jeżdżą swoim tempem i znacznie później. Najczęściej jadę sam (bo lubię) a liczba mnoga wynika z wielu grup i grupek, które są na danej trasie. Nie zapominajmy, że jest nas tu ponad półtora tysiąca. No, ale wracając do tematu, gdzieś na skraju pól, w dole dojrzałem główny cel dzisiejszej wycieczki, miasteczko, którego nazwa zawarta jest w tytule.

028

Pozostało tylko zjechać do niego a to zadanie do łatwych nie należało. Gdy buduje się autostradę, drogę szybkiego ruchu czy też normalną szosę projektant i wykonawca starają się zminimalizować zakręty i wzniesienia (do wyjątków należy S-14, która prowadzi z południa Łodzi – obok IKEA do Dobronia, na której tuż za „tańczącym mostem” postawiono znak informujący o końcu drogi ekspresowej, ograniczono prędkość do siedemdziesięciu i pod niemal kątem prostym bez profilowania zakrętów poprowadzono dwa pasma ruchu wiaduktami nad torem kolejowym. Gdy droga się „uleży” przy pierwszym większym deszczu zaczną się w pobliżu ustawiać auto-lawety do holowania samochodów, które zaparkują poza drogą, no bo kto na takiej drodze będzie jechał siedemdziesiąt, radiowozy?) tu natomiast jedziemy najzwyczajniejszą w Szwajcarii, skanalizowaną, polną drogą i by zjechać do miasteczka trzeba pokonać wiele bardzo ciasnych i stromych serpentyn. Wreszcie jestem na skrzyżowaniu. Z góry (inną szosą)  zjeżdżają amatorzy dzisiejszej trasy długiej.

029

Przy ratuszu stoi już wielokolorowy tłumek cyklistów. Wszystkie miejsca w tutejszych knajpkach są zajęte. W końcu małe piwo (jedno) tu, jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Ciasna dolinka dość szczelnie zabudowana jest wiekowymi domami. Właściwie stromizny są tu takie, że jadąc sąsiednią ulicą, widzi się dachy domów stojących o uliczkę niżej. Do Yverdon powinno być teraz teoretycznie z górki.

037

Nie było. Po kilku kilometrach jazdy wzdłuż kolejowego toru ignorujemy drogowskazy prowadzące do zlotowego miasta i jedziemy tymi, które zamontowali organizatorzy. Mijam „francuski ekspres” posilający się gdzieś w cieniu na ławeczce wydrążonej z pnia ich Canondale to moje marzenie. Moglibyśmy na takim z Kalinką… . Droga prowadzi po zboczu ostro w dół. Gdy licznik wskazał sześćdziesiątkę, droga gwałtownie skręcała na mostek. Był zjazd, będzie i podjazd.Tym razem dość krótki, może kilometrowy, aż do autostrady przebiegającej estakadą. Na jednym z następnych, krótkich podjazdów poczułem w pewnym momencie, że tracę moc. Obejrzałem się. Rudi trzymał się mojego bagażnika. Od tego momentu włączyliśmy piąty bieg wrzucając „na luz” dopiero obok jego campera.043

Oczywiście nieco więcej informacji o brykaniu po Szwajcarii znajdziecie w „Fondue między ziemią a niebem” Jako autor polecam!

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...