25.07.2013

UECT/AIT 2013 Część VIII Kierunek Łódź!

sobota/niedziela 13-14 lipca

Camping de la Menthue w Yvonand opuściliśmy około dziesiątej rano. Po dojeździe do głównej drogi mieliśmy do wyboru: albo pojechać w prawo i przez Y-l-B wrócić dookoła jeziora tą sama drogę, którą przyjechaliśmy, albo skręcić w lewo i przez Estavayer-le-Lac kierować się do Biel. Wybraliśmy tę drugą opcję. W Estavayer byłem, i wiedziałem, że jest warte zatrzymania się w nim chociaż na moment. Moment trwał dwie godziny.

 

DSC09862

Żabki, które towarzyszyły nam przed laty, nadal wisiały sobie spokojne na rozpiętych przez ulice linkach, jezioro, wyglądało z tarasu widokowego nieopodal zamku identycznie, no, może żagli na jego tafli było nieco mniej. A może nieco więcej? Nie pamiętam.

DSC09864

Aż żal było opuszczać to miejsce. Na pamiątkę fotografuję pod zamkiem, w którym jest również merostwo i właśnie odbywał się ślub Rolls-Royce-a rocznik 1932. Mam w mieszkaniu takie miejsce, gdzie właśnie dziś zawisł w ramce obok R-R rocznik’52, citroenów 2cv i B10 i fiata 500. Powoli wracamy do samochodu zaparkowanego na rogatkach miasta. Tam gdzie zmieścił się wraz z przyczepą. Przed nami dłuuuga droga.

DSC09868

Jeszcze tylko fotka w krzywym zwierciadle i jadąc wzdłuż jeziora Nochatel, później Bienne dotarliśmy do autostrady. Ponownie jechaliśmy tunelami, labiryntem dróg prowadzących przez Bazyleę, aż wreszcie zmienił się kolor autostradowych tablic, pojawiła się na znaku litera „D” okolona wianuszkiem gwiazdek. Wjechaliśmy do Niemiec!

Mieliśmy jechać całkowicie na luzie więc na nocleg postanowiliśmy zatrzymać się gdzieś przed Norymbergą. Na mapie namiocik był w okolicach Bretzfeld i tam też zjechaliśmy z autostrady. Parę kilometrów dalej drogowskaz kierował nas do Buchhorn. Na wąziutkiej drodze ktoś profilaktycznie postawił znak „stromy podjazd 16%”. Waldek z czterema osobami i całym dobytkiem zgromadzonym na przyczepie wył gramoląc się początkowo na dwójce a na ostatnim odcinku na jedynce. Tuż za szczytem pod lasem widać było namioty. Gdy już nasze „miasteczko” na jedną noc było gotowe poszliśmy na spacer.

DSC09928

A po nasycenia oczu widokami wsi i jej położonego niżej otoczenia… ? Campingowy bar był jeszcze otwarty, jak tu więc nie spróbować miejscowego piwa!

DSC09913

Rano, pozostało nam zwinięcie obozu i dalsza droga. Po rozliczeniu się z właścicielami, śniadaniu powoli ruszyliśmy w dół w kierunku autostrady.

069

Nie dojechaliśmy daleko. Po pierwszym wzniesieniu na autostradzie nadwyrężony wydech zagrzmiał donośnie. Na parkingu włażę pod auto. Rura wydechowa kończy sie tuż za katalizatorem, reszta wydechu jest w tym momencie zbędnym gadżetem. Nie będę się wgłębiał w szczegóły, mimo niedzieli mieliśmy dużo szczęścia. Zjechaliśmy z autostrady i w miejscowości Untermunkheim pomogli nam mieszkający tam Polacy za co z tego miejsca serdecznie im dziękuję! Znaleźli mechanika, który za parę euro zespawał wydech i około dziewiętnastej byliśmy już na granicy z Polską. Tankuję gaz (co za gówno sprzedają w okolicach granicy?) i jedziemy dalej. W pobliżu Sycowa kończy się „europejska” droga i po niecałych dwustu kilometrach kończy się też gaz! Pozostało nam do przejechania około stu czterdziestu kilometrów po czymś, co drogi nie przypominało (dziwne, że jadąc „tam” wcale tego nie zauważyłem) i przed drugą w nocy byliśmy w domu.

W przyszłym roku zapraszają nas Portugalczycy Murtosa położona jest podobno gdzieś niedaleko Porto. A na zakończenie przedstawię Wam statystyki zlotu. Co do Ukraińców miałem rację. Po raz pierwszy zajęli 2 miejsce. Nie było Agaty i Janka więc statystyki milczą o Austriakach.  Jeżeli chcecie poczytać więcej o zlotach i wyprawach zapraszam oczywiście do sklepiku rowerologii. Znajdziecie tam wszystkie trzy wydane przeze mnie książki. Niech rowery będą z Wami!

051

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...