30.09.2014

Kruklanki 2014. Mazurskie legendy.

Do Kruklanek miałem przyjechać kilka lat temu (Krzysiek, pamiętasz?). Pojechałem jednak do Afryki. W końcu udało mi się to w ubiegłym roku (dzięki Adam) i… wpadłem! Zakochałem się w tym rejonie Mazur i nie wyobrażałem sobie by nie przyjechać w tym roku. I jeszcze jedno, tu nie muszę prowadzić, tu jestem prowadzony a o tym jak wyglądała trasa dowiedziałem się dopiero w domu, po „zrzuceniu” tego, co zapisał garmin. Tu tylko jadę, patrzę i podziwiam.  Podziwiam Sztynort, do którego z Kruklanek dojechaliśmy w piątek, pierwszego dnia rajdu klucząc bocznymi, często szutrowymi drogami przez lasy i pola, mijając mniejsze czy większe jeziora i most pod którym „kłaniają się” jachty zmuszone położyć swe maszty. I nie myślę tu o największym porcie jachtowym lecz o dawnym pałacu (w remoncie) i historii jego właścicieli.

DSC02910 (1024x768)Podziwiam indiańską wioskę, muzeum i ich właścicieli zaprzyjaźnionych z plemionami Indian Ameryki Północnej. Dziękuję Sławkowi, że umożliwił mi premierową prezentację „Italia: żołnierze i pielgrzymi” poświęconą epopei armii gen. Andersa we Włoszech.

DSC02926 (1024x768)Wieczorem zaś, mogliśmy się spotkać w bardziej kameralnych gronach by przy butelce piwa powspominać różne imprezy.

A w sobotę? W sobotę ruszyliśmy podobnie jak w roku ubiegłym do Świętajna. I myliłby się ten, kto pomyślał, że tą samą drogą co w ubiegłym roku. Tym razem pojechaliśmy przez Wydminy, Stare Juchy (pamiętam) gdzie oprócz wieży widokowej powstał park owadów mutantów. Oprócz „zjadającej” mnie gąsienicy jest jeszcze pszczoła gigant, biedronka żuk i …mucha?

DSC02953 (1024x768)W Świętajnie Adam i jego kętrzyńska ekipa, Krzysiek, Magda i ja postanowiliśmy przenocować w agroturystyce bowiem nocleg w Caritasie utkwił nam dość mocno w pamięci. Ale zanim poszliśmy spać posłuchaliśmy historii tej wsi i Ryśka grającego na gitarze a babka ziemniaczana była pyszna!

W niedzielę przed powrotem był czas na pamiątkowe zdjęcie całej 60-cio osobowej ekipy (kto wyszedł po za kadr – nie moja wina)

DSC02962 (1024x768)Powrót? Kolejna niespodzianka i kolejne nieznane mi drogi. I ja miłośnik asfaltu wcale nie narzekałem na jego braki. Jadąc tu wiedziałem, że w większości będziemy jechali szutrami i nawet jedyna na trasie „guma” i to u mnie nie popsuła mi humoru. I to wszystko za sprawą tych dwóch ludzi: Sławka (z prawej) i Witka. Panowie kaski z głów!

DSC03001 (1024x768)

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...