18.06.2015

4 X Ł, czyli: Łódź, Łęczyca, Łowicz, Łódź

Propozycji tras było wiele: jedziemy do Warszawy, jedziemy z Warszawy, aż w końcu zdecydowaliśmy się na wycięcie kawałka „tortu” dookoła Łodzi, czyli jazdę po trójkącie: Z Łodzi przez Łęczycę do Łowicza a stąd – powrót do Łodzi. Asfalt, w miarę dobry, czyli wiadomo na jakich rowerach pojedziemy: szosówki. Do trójki Piotr, Radek i ja dołączył Tadek, którego większość ludzi zna pod nazwą strony, na której publikuje: Mr. Scott jedzie do (-:  http://panaszonik.blogspot.com/ . Na dzień dobry postanowiliśmy ominąć bezsensowną z punktu widzenia szosówek drogę rowerową na ulicy Zgierskiej (od Castoramy do granic miasta). 11 listopada, przez Radogoszcz Zachodni dotarliśmy do Okulickiego.

I tu mamy do wyboru: albo jechać przez Zgierz do Grotnik, albo do Zgierskiej i pomknąć bezpośrednio starą „jedynką”. Wybór padł na pierwszą propozycję. Nawet nie wiem kiedy minęliśmy Grotniki, autostradę, Ozorków i znaleźliśmy się w Parzęczewie. Stanęliśmy na chwilkę w rynku, W sklepiku nabyliśmy (w drodze kupna) banany, bowiem po bananie jedzie się najlepiej i ruszyliśmy do Łęczycy.

20150617_120426 (1024x576)

Kilka minut postoju na rynku, kilka fotek i ruszamy dalej. Przed nami troszkę ponad 50 – cio kilometrowy odcinek do Łowicza. Wiaterek przyjazny, prędkość dobra, więc w moment mijamy Tum, Górę św. Małgorzaty i wpadamy na piątkowski placyk obok stacji benzynowej. Obowiązkowa fotka przy „środku Polski”, espresso na stacji i czas na Bielawy. Za Piątkiem przeskakujemy nad A1. Autostradą ciągną na północ i południe sznury tirów i osobówek. Drogi wokół Łodzi odciążyły się znacznie dzięki obu autostradom okalającym od północy i częściowo wschodu miasto. Ciekawe kiedy skończą odcinek przez Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich i połączą go z węzłem pod Tuszynem? A S14 (zachód)? Podobno znów są jakieś problemy.

Przed Bielawami przecinamy Bzurę. Susza. Rzeka ma nie więcej niż dwa metry szerokości. Gdy w kwietniu (tuż po świętach) jechaliśmy do Gdańska rzeka zajmowała całe koryto. Chwila przerwy na rynku przy fontannie i ruszamy dalej. Cztery osoby na szosówkach budzą respekt kierowców. Nikt nie trąbi, nikt nie mija nas na styk. W kupie siła. Kupy nikt nie ruszy. Z daleka, gdzieś na horyzoncie majaczy biała wieża nad drogą. Jak to, to już Łowicz?

20150617_144218 (1024x576)

Zatrzymujemy się na rynku. Kilka fotek w łowickich strojach. W otworach na głowy zamieniamy się miejscami. Wszyscy byliśmy Łowiczankami i Łowiczanami. Gender pomyślą niektórzy. Czas na małe co nie co. Pizzeria. Nazwy potraw pisane po włosku nie gwarantują włoskiego jedzenia. Do tego barmanka, kelnerka? Na dzień dobry kiwa głową, co ma chyba oznaczać, czego? To ja przepraszam, czy mogę zamówić? Moje spaghetti z sosem szpinakowo – śmietanowym jest bezlitośnie rozgotowane a Radka carbonara przypomina jajecznicę z makaronem. Tadek, jak twój żurek? Piotr nie je. Musi skrócić wycieczkę. Wraca do Łodzi pociągiem. Radek chce mu towarzyszyć. Ostatnie „Ł” robimy z Tadkiem we dwójkę. Tym razem mamy lekko pod wiatr. prędkość troszeczkę spada no i wreszcie jedziemy pod górkę! Dawno nie jechałem „czternastką”. Jak tu się wszystko zmienia. Domaniewice (króciutki postój na banana), Głowno. Przecież jeszcze niedawno na tej działce nic nie stało a teraz mamy kolejne centrum handlowe! Bratoszewice i zaraz za nimi lekko zarośnięta reklama przeciągaczy drutu, na której dwie ręcznie namalowane, skąpo odziane dziewczyny informują, że pociągną dokładnie. Ostatnia fotka pod fontanna w Strykowie i przed nami parę podjazdów na łódzkich wzniesieniach. Na Strykowskiej żegnamy się. To była świetna trasa i zajebiste towarzystwo.

 

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...