23.06.2015

Przegląd wizytówek

Jestem bałaganiarzem. Przyznaję się do tego bez bicia. Jako taki porządek staram się utrzymać jedynie w sakwach, ale to tylko dzięki metodycznemu wbijaniu sobie do łba, że ten żółty woreczek z ekspresem pośrodku jest do butów, a tamten z podwójnym suwakiem służy do ciuchów kolarskich (jedna komora do koszulek, druga do gaci). Przykładów mogę mnożyć: ostatnio szukałem przez dwa tygodnie w czterech szufladach jednego kolarskiego rękawka, który schował się skubany do nogawki zimowych gaci. Dobrze, że te kolarskie nie zajmują całej szafy bo byłbym uziemiony. Ostatnio chciałem zadzwonić do kolegi. Dał mi swoją wizytówkę a ja tradycyjnie schowałem ją na wierzchu kartonika z wizytówkami. Gdy potrzebowałem jego numeru telefonu, nie wiedzieć czemu, wizytówka odnalazła się na samym dnie.

20150623_065512 (1024x576)Postanowiłem w nim zrobić porządek. Posegregować: ludzi do ludzi, firmy do firm, noclegi do noclegów. Przy okazji przypominałem sobie, skąd ja znam tego człowieka? Bo Adam Ś. – wiadomo, podobnie pan Ulrico, Polski Konsul Honorowy w Italii, którego poznałem z okazji pewnych uroczystości w Bergamo. Ale Krzysztof M? Do tego z Bytomia? Na szczęście na wizytówce jest zdjęcie. Znam człowieka, ale skąd? Olśnienie przyszło później! 2007 rok, druga połowa czerwca, północna Szwecja. Wyprzedzał mnie samochód na śląskich numerach. Jechałem wtedy na Nordkapp. Spotykamy się na campingu, nad jeziorem (tam, gdzie właściciel campingu gdy dowiedział się, że jadę „do końca” poszedł do kasy i oddał mi połowę stawki za nocleg – jest w książce). Na intencję tego spotkania wysuszyliśmy buteleczkę Jaggerweisera.

Noclegi. Przerzucając kartoniki wizytówek z wielkiej sterty na poszczególne kupki przed oczyma przesuwają mi się jak na filmowej kliszy pokoje hotelowe, schroniska, trawa campingów. Słyszę szum rzeki w Muonio, o namiot bębnią krople deszczu gdy śpimy z Vincenzo w winnicy na skraju jeziora Garda (cholera, nie schowałem bagietki – rozmokła) a na hotelowym korytarzu bzyka się jakaś fanka disco- polo z członkiem zespołu, który właśnie występował w pobliskiej miejscowości. W Jelcu okna hotelu są zaśrubowane a z prysznica (jeden na piętrze) leci woda. Kilka minut lodowata, kilka minut wrzątek.

O, w tym miejscu naprawiali mi rower, gdy z niedbalstwa nie dokręciłem sterów i biedaczek czekając na mnie dwa miesiące ze zgryzoty nie chciał normalnie skręcać. To wtedy otoczyły mnie wiszące na ścianach wyższe modele Specialized’ów- S-works’y i z wyrzutem szeptały: bałaganiarz, bałaganiarz!

No dobrze. Sterta się skończyła, zadanie wykonane (ciekawe na jak długo?).  Dosypałem kawy do ekspresu i czekając na zapalenie się w nim czerwonej kontrolki zrobiłem to zdjęcie.

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...