13.07.2015

Wioska i miasto

Nasze tegoroczne wakacyjne plany uległy całkowitej reorganizacji. Siedzimy sobie na wsi w niewielkiej odległości od miasta, po to, by móc zawieźć Mariankę na dializy. Uwolniliśmy się od smyczy w postaci komputerów (brak zasięgu), oferta telewizyjna jest na tyle skąpa (naziemna sieczka), że nadrabiamy zaległości w książkach (papierowych), chodzimy na spacery ( za pomocą nóg) i nawet rowery na razie nie zostały przez nas tknięte (nie wiedzieć czemu). Nawet zegarka nie zakładam bowiem jak chce mi się pić – piję, jeść – jem. A gdy chcę spać – zalegam czy to na hamaku czy też na kocu. Od czasu do czasu przychodzi taki dzień, że musimy się przemieścić do miasta.

Wtedy zaczyna się dostosowywanie życia do czasu bo: z punktu A do punktu B jedziemy 20 minut, na punkt B przeznaczamy minut 10 a wszystko po to by w punkcie C być o godzinie za dziesięć ósma. Dziś tak było. Musieliśmy z Marianką przyjechać do łódzkiego molocha, którego górne piętra do tej pory nie są zagospodarowane.

20150713_080416 (1024x576)Już ponad czterdzieści lat temu (chyba) w czyjejś chorej głowie powstał pomysł budowy gigantycznego szpitala widocznego z każdego niemal punktu miasta. Sam szkielet stał już w latach osiemdziesiątych strasząc pustymi oczodołami okien. Przejeżdżałem obok niego jadąc pociągiem na przepustkę (budowano wtedy nową Łódź Kaliską i pociągi ze Zgierza jechały na Widzew). Ponure gmaszysko zaczęto z mozołem wykańczać już w XXI wieku. Dziś miałem okazję odwiedzić je po raz pierwszy. Zawsze wydawało mi się, że mam dobrą orientację w terenie. Wytłumaczcie mi zatem dlaczego ktoś zamiast napisać, że kardiologia jest na trzecim piętrze. Stworzył łamigłówkę: poziom1 -3? W windzie by tam dojechać ktoś z personelu pomógł nam, bowiem winda musiała jechać na „1” „3”. Wyjście natomiast znajduje się na -1 choć to minus jeden nie jest podziemiem tylko parterem.

20150713_080123 (576x1024)Parking. Wjazd blokują szlabany. Naciskam przycisk i wyskakuje mi cienki papierek z kodem kreskowym. Przy wyjeździe nie ma kas na parkingu podobnie jak na lotnisku czy w galeriach handlowych, lecz tuż przed szlabanem jest oddzielny parking, na którym stajesz i szukasz skanera, który ukryty jest w ledwo widocznej szczelinie i z tego parkingu jedziesz pod szlaban by pod kolejnym skanerem ponownie użyć tym razem innego biletu wydrukowanego w poprzedniej maszynie! Przypomniały mi się w tym momencie francuskie autostrady gdzie przed bramką jest kosz, do którego musisz wrzucić drobne. Dość, koniec! Skończę tylko pisać i wracamy na wieś!

20150712_161104 (1024x576)

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...