25.11.2015

Wspomnienia z Lombardii…

Są rzeczy, które będziemy robić po raz pierwszy. Ja, nie wiedzieć czemu, po raz pierwszy do Bergamo wybrałem się autobusem         ( Ryanair od dwóch lat nie lata z Łodzi do Mediolanu – Bergamo). Nie polecam! Szczególnie gdy trasę do granicy Polski obsługuje firma Albatros obsługująca połączenia firmy Sindbad. Jej najnowsze Setry na pewno nie należą do klasy premium jak zapewnia reklamowy film wyświetlany na pokładzie autokaru. No chyba, że piękne z zewnątrz auta były początkowo przeznaczone dla Pigmejów. Ktoś wpadł na pomysł upchnięcia we wnętrzu ponad 60-ciu foteli i nie tylko ja, człowiek raczej średniej postury narzekałem na niewygodę. Lepiej było od i do granicy gdy przesiadaliśmy się w starsze, często piętrowe modele. Ale ogólnie mówiąc 22 godziny jazdy to stanowczo za długo na wytrzymałość moich nóg. Dojechałem i na szczęście wróciłem w całości. Teraz, masując bolące od oparcia poprzedzającego mnie fotela kolano zdaję wam relację:

Do Bergamo dotarłem około południa, w czwartek. Vincenzo jak zwykle czekał na mnie autem. Tym razem nie pakowaliśmy do niego roweru lecz zwykłą, podróżną walizkę. Terry czekała na nas w samym centrum, nieopodal Al Vecchio Tagliere, w której zjedliśmy bardzo smakowity lunch (zdobyłem przepis na fantastyczne gnocchi). Żona Vince wróciła do pracy a my, poszliśmy zgubić wchłonięte kalorie na stare miasto. Stare, w rozumieniu Bergamo znaczy wysokie (Citta Alta). Najlepiej widoczne z lotniska, na wzniesieniu górującym nad dachami nowego miasta.

20151119_144633Od piątkowego poranka szykowaliśmy się do rowerowej przejażdżki. Jeżdżę rowerem cały rok i temperatura o poranku oscylująca wokół piątej kreski nie była dla mnie zaskoczeniem. Na pożyczonym Rychey’u przez pierwsze kilometry czułem się nieco niepewnie mając w pamięci sierpniowy wypadek na rowerze mojej córki. Nie mogłem porządnie złożyć się w serpentynach Ubiale Clanezzo lecz gdy minęliśmy San Pellegrino, San Giovanni Bianco i skręciliśmy w SP 25 w kierunku doliny, jechałem już jak na swoim rowerku. Stara, sprawdzona, chromowo-molibdenowa ramka zaopatrzona w podzespoły grupy XT niosła mnie na podjazdach w stronę Taleggio. Wiecie, choruję na nadciśnienie. Do niedawna szlag mnie trafiał gdy na większych podjazdach miałem krótki oddech a pod kaskiem czułem jak tętno osiąga granice wytrzymałości. Teraz łykam dziennie jedną pastylko-tabletkę i… podjeżdżam. Po raz pierwszy jechałem na (w procentach) dwucyfrowe podjazdy dorównując Vince. Wiem, wiem, jest ode mnie starszy o czternaście lat, ale ja nie mieszkam w górach i to co mam na Wzniesieniach Łódzkich to zwykłe zmarszczki w porównaniu z Alpami.

20151120_133921Valle Taleggio jest w moim prywatnym rankingu jedną z piękniejszych tras widokowych. Opisywałem ją już nie raz. Tu mamy możliwość objechania doliny naokoło mniej więcej w połowie jej wysokości. mając zawsze po jednej stronie widok na góry a z drugiej na otwartą dolinę. Jechałem późną jesienią po raz pierwszy. Po raz pierwszy też po kolejnej wspinaczce zobaczyłem widok na niemal całą serpentynę zjazdu do Brembilla przesłonięty od wczesnej wiosny liśćmi drzew. Podjazd powrotny pod dom Vincenzo był mimo swoich 17% na ostatnim odcinku dziwnie łatwy. tak, jak bym mieszkał w górach od wielu lat.

20151122_073913Od wielu już lat w głowie mojego przyjaciela tli się pomysł pojechania kawałek za Bajkał. W sobotę byliśmy na wieczorze autorskim twórców monografii poświęconej Luigi Caroli. Luigi walczył u boku Francesco Nullo w powstaniu 1863 roku. Nullo zginął pod Krzykawką (pochowany jest w Olkuszu) natomiast Caroli wraz z dziesięcioma innymi towarzyszami został wzięty do niewoli. Wyrok śmierci został zamieniony na dwanaście lat syberyjskiej kolonii karnej. Zmarł na zapalenie mózgu 8 czerwca 1865 roku w pobliżu Kadai i tam został pochowany. Historyczna trasa śladami zesłańców dwóch narodów. Być może w 2017, bowiem w przyszłym roku przygotowuję dla Włochów trasę, której głównym tematem będzie życie Bony Sworza w Polsce.

-Piotr, a w niedzielę jedziemy na zaproszenie Cecilio Testa na lunch. Cecilio znam od wielu lat. Kilkakrotnie towarzyszył nam na starcie do naszych wypraw. Przez ostatnie 15 lat wiele razy przejechał kolarskie ultramaratony. Znam też Vittorio i Mimmo, którzy najczęściej towarzyszą mu w innych spektakularnych przejazdach. Tym razem miałem jeszcze okazję poznać około… stu kilkudziesięciu miłośników kolarstwa z okolic Bergamo, w tym wielu startujących w tegorocznym Paryż-Brest-Paryż. Impreza bardziej przypominała przyjęcie weselne niż lunch. W restauracji z widokiem na świeżutki, jednodniowy śnieg spędziliśmy blisko sześć godzin jedząc, pijąc, oglądając film i zdjęcia z maratonów: tegorocznego i z lat poprzednich. Była loteria, były prezenty, poznałem kilka osób, które poprzednio widziałem jedynie w kolarskich strojach i… zaraziłem się. Postanowiłem w przyszłym roku spróbować swych sił w treningach (konieczne do zdobycia kwalifikacji). By wystartować w ultramaratonie wystarczy na treningach przejechać 200, 300, 400 i 600 kilometrów. Non stop.

20151122_121220Ubiale Clanezzo w poniedziałek żegnało mnie opadami śniegu. Padał przez trzy godziny i utrzymał się powyżej 50 metrów npm. O szesnastej odprowadzony przez Vince wsiadłem do autokaru kierującego się przez Veronę na przełęcz Brennero. Mijając włosko-austriacką granicę termometr w autokarze pokazał -7 stopni! Po drodze dwukrotnie byliśmy kontrolowani przez policję: austriacką i niemiecką. To efekt paryskich zamachów. Europa się uszczelnia a ja po paru kolorowych dniach wróciłem do szarej rzeczywistości.

20151123_091413

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...