17.02.2016

Ludzie! Wariat, z rowerem gada!

W sypialni poruszenie – Co ty o tej porze robisz w domu? – zagadnął Romek Limonka – Coś ostatnio coraz częściej ci się to zdarza – dodał – chcesz się gdzieś przejechać, na mnie? Tylko ubierz się ciepło! Wiesz, ocieplacze na buty, bo inaczej będziesz mi marudził, że ci zimno, a i nie zapomnij jakiegoś batonika bo nie chcę znów po piętnastu kilometrach wracać do domu! Łożyska muszą się kręcić, po to są a nie po to by stać tu w cieple przy kaloryferze. No i nie zapomnij o odrobinie oleju na łańcuch. Coś ostatnio ćwierkałem a wiesz, że tego nie lubię. Ty przecież też. Prawda? – przytaknąłem i posłusznie zrobiłem to co mi kazał Romek. Ocieplacze na buty, coś do bidonu, batonik w kieszeń no i troszeczkę smaru, kilka kropel bo faktycznie łańcuch coś ćwierkał cichutko.

– Wszystko wziąłeś? Na pewno? Telefon też? Słońce świeci i chcę mieć ładne zdjęcie! No i nie zapomnij garmina włączyć dopiero po wyjściu z domu – tonem nie znoszącym sprzeciwu rozkazywał Limonka – w nocy narzekał, że jak go uruchamiasz w domu to mu satelity jakieś wariują i później kreśli jakieś dziwne kreski i pod wykresem wychodzi na to, że jechaliśmy 113 kilometrów na godzinę! Ja nie jechałem, no chyba, że w kartonie jak mnie do ciebie wieźli z fabryki, a ty? Ale nie na rowerze prawda? – przyznałem mu rację. Istotnie garmin zwariował wczoraj po wyjściu z domu i gdy my już staliśmy on dalej jechał i jechał, mało tego, jeszcze przyspieszał!

– To gdzie jedziemy, tylko uprzedzam, jak to mają być same Łagiewniki to wjadę na jakieś szkło albo gwoździa i tyle będzie z jazdy – Romek był nieugięty. Ale miał rację. Słońce ładnie świeciło tylko wiaterek ze wschodu potęgował zimno – Chcesz się przejechać do Dobrej? – zapytałem. W tym momencie przechodząca obok nas kobieta spojrzała na mnie trochę dziwnie. Jeszcze wielokrotnie odwracała głowę aż wreszcie potknęła się na nierównym chodniku mamrocząc – Wariat! Ludzie, on gada z rowerem!

Jadąc przez Julianów Limonka zaproponował – podjedź pod tą nową altanę, pewnie ładnie będzie wyglądała w słońcu – posłusznie wykonałem zadanie. Miał rację promienie słońca lizały jej konstrukcję a pozostające w cieniu ławeczki czekały aż ktoś na nich przysiądzie.

20160217_094024Przejechaliśmy do lasu. Przez Arturówek, obok skąpanych w słońcu stawów, ścieżką do Wycieczkowej i dalej tak jak kieruje szlak rowerowy dotarliśmy do Moskula. – Jedziemy asfaltem, przez Żółwiową? – zapytał Romek. Po raz pierwszy dziś miałem coś do powiedzenia. – Zresztą mnie jest wszystko jedno, choć wolę przez Serwituty, ale ty kręcisz kierownicą nie ja. – Zrobiliśmy po mojemu i po paru minutach ze wzniesienia obserwowaliśmy Dobrą i sąsiadujące z nią magazyny w sąsiedztwie autostrady.

20160217_101718– Ech, życie jest piękne! – westchnął Limonka, spojrzał na mnie i zawyrokował – chodź, jedziemy bo mi na tym wietrze zamarzniesz – zjechaliśmy ze wzniesienia prosto do Dobrej. Na asfalcie Romek przypomniał mi tylko bym zablokował amortyzator. Pomknęliśmy w stronę Strykowskiej. Po jej drugiej stronie planowałem pojechać prosto do Dobieszkowa ale coś mnie tknęło. Rząd latarń po lewej stronie. Kiedyś była tylko polna droga teraz latarnie ciągnęły się na dość długim odcinku – Skręcamy – zawyrokował Romek. Początkowo gruntowa droga przeszła w asfalt. Skręciliśmy w lewo i po niedługim czasie dotarliśmy do przecznicy. Po lewej stronie stała stacja benzynowa tuż przy rondzie. Nie pamiętam, czy jak jechałem tędy poprzednio była już czynna czy nie. Romek też nie pamiętał. Byłem wtedy OCeeR – kiem.

– To idź na kawę a ja wygrzeję się na słońcu. Faktycznie, chłodno dzisiaj – stwierdził Limonka a ja posłusznie wykonałem jego rozkaz.

20160217_105017Z ronda pojechaliśmy na północny zachód. Po stu metrach asfalt skończył się i gruntową drogą dojechaliśmy do brukowej kostki i ulokowanych przy drodze magazynów. Tych, które widzieliśmy ze wzgórza. I tu trzeba przyznać, że jadąc po kostce czuje się przewagę szerokiej opony i amortyzacji. Jednak nawet w takim terenie pod ciężkimi tirami nie sprawdza się ten typ nawierzchni bowiem co chwila czuć i słychać było pustkę pod nami a w wielu miejscach droga po prostu się rozjeżdżała.

20160217_105535  Przez Dobrą, Klęk, Skotniki wróciliśmy do północnego skraju Lasu Łagiewnickiego. Namówiłem jeszcze Romka na spacer przez łagiewnicki cmentarz. Później przez Arturówek i Marysin pomknęliśmy do domu. – Home sweet home – zawyrokował Romek Limonka opierając się o swojego o wiele starszego kolegę Speeder’ka. Gdy usiadłem do komputera by napisać dla was te słowa z sypialni słyszałem leciutkie chrapanie.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...