14.05.2016

List do redakcji…

W czwartkowym wydaniu Wyborczej (wydanie łódzkie) znalazł się tekst o naszym publicznym rowerze a dokładnie o problemach z wypinaniem rowerów z elektro – zamków. Znalazłem tam fragment napisany najprawdopodobniej o mnie, bowiem opisuje Piotra, któremu na ulicy Julianowskiej nie udało się wypiąć pięciu kolejnych rowerów i to nie w stacji na monitorze, tylko zdalnie przez operatora infolinii. Faktycznie takie zajście miało miejsce, w końcu postanowiłem pójść pieszo. W piątek odpisałem do redakcji na ich artykuł, lecz nawet nikt nie raczył odpisać, że doszło, że dziękujemy, albo po prostu „Panie, nie zawracaj pan nam d..y”. Pisałem na tablecie, czego cholernie nie lubię bo nad klawiaturą widzę tylko jedną linijkę tekstu i nie wiem, czy nie popełniłem wcześniej jakiegoś błędu, postanowiłem Wam umiłowani w Rowerach przedstawić mój list

Nextbike…                                                                                                                                                                                                                              Z tym rowerem jest coraz lepiej. W tekście o Julianowskiej prawdopodobnie chodziło o mnie. Coraz częściej rowery wypinają się, a często sami sobie jesteśmy winni. Szarpiemy, aż trzęsą się pozostałe rowery a dziś zaobserwowałem „parkowanie” prosto z jazdy. Przecież wiadomo, że kilkakrotnie uderzony w ten sposób zamek nie będzie działał prawidłowo. Podobnie rowerowe widełki. Rano wziąłem rower pozostawiony bez zapięcia, stojący między innymi rowerami. Komuś nie chciało się zapiąć blokady. Rower generalnie sprawdza się w tym, do czego został stworzony. Przykład: wczoraj jechałem na wykład do muzeum sportu w „cywilnych” butach i ciuchach, przypiąłem pod halą Expo, i nie musiałem martwić się tak jak o swój. Po spotkaniu wziąłem następny, pojechałem na Piotrkowską, napiłem się piwa w ulubionej piwiarni i wróciłem do domu tramwajem. Auto stało w tym czasie grzecznie pod domem i nie zanieczyszczało powietrza. I tak powinno być

No właśnie dopiero dziś rano pomyślałem o przedostatnim zdaniu: NIE ZANIECZYSZCZAŁO POWIETRZA! Nie potrafię tego wyliczyć, ale jutro miną dwa tygodnie od kiedy po pracy poruszam się po mieście rowerem miejskim na różne spotkania. Przejechałem nim około 80 kilometrów. Samochód spaliłby po mieście około 10 litrów gazu. Nie, nie chodzi mi o oszczędności w postaci pieniędzy ale o to, że nie wyemitowałem do atmosfery ileś tam metrów sześciennych gazów cieplarnianych czy czegoś tam, co wyrzuca moja rura wydechowa podczas spalania gazu. A to już jest korzyść dla miasta i świata. Prawda?

A po za tym, gdy po mieście zaczęło brykać 1000 rowerów zmienił się stosunek kierowców do rowerzystów. Te srebrne szerszenie są dla nich widoczne. Ja to zaobserwowałem, a wy?

20160501_153608

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...