23.01.2018

Polenta, Italią pachnąca

Dawno mnie tu nie było, co? Bo urlop, tym razem nie rowerowy, bo takie tam sprawy rodzinne, bo pogoda do tego, co na siodełku siedzi, bo… . No tak. I zamiast od roweru zaczynam ten rok od jedzenia. Polenta, Italią pachnąca? Co ty piszesz człowieku, przecież mieszkasz w Anglii! No tak, ale już pisałem, angielskiego specjalnie nie trawię a Italia? Do tego kuchnia rejonu północy, Lombardii, tam gdzie równiny, przez które przepływa Po (Pad), nagle wystrzeliwują w górę, właściwie znienacka tworząc pasma Dolomitów, Alpi Orobie. A jak rejony górzyste to siłą rzeczy polenta! O tej potrawie pisałem już, więc jeżeli będziecie mieli ochotę na kukurydzianą kaszkę, zajrzyjcie proszę do wcześniejszych wpisów. Do Anglii przywiozłem ze sobą polentę zakupioną podczas ostatniej mojej wizyty w Bergamo.

Za namową Terry w sklepowym koszyku znalazła się: la polenta bramata oro, czyli kaszka identyczna jaką można kupić w Polsce w złotawym odcieniu, oraz farina per polenta taragna della Valtellina. Według żony Vincenzo dobrze jest pomieszać tą podstawową z mniej oczyszczoną, zawierającą jakieś ciemne kropki, bardziej naturalną (czyt. droższą). Tak też czynię. Polenta ma fajną zaletę. Jak po ugotowaniu zastygnie, można ją kroić w kostkę, paski i inne cuda – wianki, przechowywać w lodówce (czego nie można robić z ryżem), co też czynię.

Te kropki są właśnie z drugiej odmiany.

A sos? A sos, umiłowani w Rowerach uczyniłem z brokuła ugotowanego w niewielkiej ilości wody z granulowanym „rosołkiem” warzywnym, zblendowanego z minimalną ilością mąki, który powtórnie zagotowałem i dodałem podsmażoną na oliwie cebulkę i odrobiną chilli.

Sosu oczywiście było więcej, jednorazowo przekładam do rondelka.

Polentę małą łyżeczką wyciągam z garnka i takowe kluseczki podgrzewam w sosie. A całość przed podaniem wygląda tak jak na zdjęciu:

Mieszanka gotowych liści

Oczywiście można podać bez liści (w mieszance oprócz rukoli miałem młody szpinak i coś czerwonego, dobrego),  ale ja lubię! I tak powstał całkowicie wegański posiłek. Czy pełnowartościowy? O tym pewnie napisze Wam Agnieszka, na pewno smaczny choć dla kolegi Cześka brakuje równie wielkiego steku. Szkoda tylko, że jadłem go bez Kalinki. Mojej Kochanej.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...