22.04.2018

Poduszkowce

Obecnie remontują lądowisko w Southsea i poduszkowce (chyba) nie latają między Portsmouth a Isle of Wight. Przynajmniej ich nie słyszę. Czasami przy wietrze z zachodu dochodzi do mojego okna (mniej więcej trzy i pół kilometra) pomruk startującego do około dwudziestominutowego rejsu „bolidu”. W niedalekiej okolicy istnieje jeszcze jedno miejsce gdzie poduszkowce można podziwiać w stanie spoczynku, chociaż czasami organizowane są stamtąd rejsy a parking umiejscowiony vis-a-vis bramy zmienia się w pochylnię. Niestety, muzeum to jest czynne tylko w soboty (o czym wiedziałem), ale co mi szkodzi sprawdzić zgodność wirtualnego świata z rzeczywistością.

Jak w większości przypadków, rowerowych wyjazdów z miasta, po ośmiu chyba kilometrach zaaplikowałem sobie godne uwagi wzniesienie: Portsdown Hill, z którego zawsze podziwiam panoramę nie tylko Portsmouth ale i okolic i jadąc między żółtymi łanami rzepaku, wróciłem na równinę w okolicy Fareham.

Odpływ

Nie ma bardziej przygnębiającego widoku w marinie, jak wszelakiego rodzaju łodzie parkujące na mulistym dnie podczas odpływu. Ale nie czas na sentymenty: poduszkowce mogą śmigać po takim dnie bez problemu! Dojeżdżam do Gosport, mijam muzeum łodzi podwodnych i wzdłuż morza kieruję się do Lee-on-the-Solent. Zatrzymuję się na momencik przy muzeum nurkowania, bowiem brakuje mi kilku zdjęć z zewnątrz (w ubiegłą niedzielę padało). Miejscowość o nieco długiej nazwie jest typowym wczasowiskiem z promenadą, budkami z żarciem i durnostojkami i plażą, przy czym największe powodzenie ma tutaj jedzenie. Sądząc po rozmiarach angielskich tyłków (w większości), śmieciowe jedzenie jest tu w natarciu od wielu dekad.

Diving? No!

Tuż za miejscowością rozsiadam się wygodnie na ławeczce, bowiem po przejechaniu prawie czterdziestu kilometrów, troszkę mnie zassało! Wczorajsza, potężna kolacja po podzieleniu na pół, starczyła na dzisiejszy lanczyk.

Lunch z widokiem na…

A, zapomniałem dodać: za plecami, tuż za siatką spały wygrzewając się w słońcu poduszkowce! No niestety, tak jak napisali w internecie – jest w rzeczywistości; tylko sobota, tylko przez sześć godzin można podziwiać mn. największy poduszkowiec świata, mieszczący w swoim brzuchu kilkanaście tirów i niemało osób. Jest też poduszkowiec niejakiego Jamesa. Jamesa Bonda, ale o tym wiem z internetu.

Wrócę tu w sobotę.

No cóż, pokręciłem się trochę po okolicy, posłuchałem polskiej mowy na plaży i wróciłem do domciu. Tym razem nie przez wzniesienia lecz na leniucha: promem przez zatokę.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...