03.06.2018

Wyspa na wyspie

Plany były nieco większe, ale jak to czasami bywa, życie lekko je skorygowało i dopiero po południu mogłem się wyrwać na kręcenie korbą. Tradycyjnie już chciałem pojechać na wzniesienia Portsdown Hill, by stamtąd znaleźć się ponownie na wyspie, jadąc przez Portchester (w lewo), lub przez Drayton (w prawo).  Gdy zbliżałem się do kładki, słońce oświetliło tablicę informacyjną, którą mijałem nie raz, i która zawsze będąc w cieniu, jakoś mało mnie interesowała. Wiedziałem, że wyspa od północy otoczona jest lasem, ale nie myślałem, że może być w nim coś ciekawego. I gdyby nie para, która rowerami skręciła na dobrze utrzymane alejki, nie pojechałbym za nimi, zostając na wyspie.

Po około stu metrach jazdy, okazało się, że ziemny wał po lewej stronie, to nie naturalna „zmarszczka”, lecz kopiec usypany nad XIX wiecznymi fortami, które miały bronić Anglię przed spodziewaną inwazją z kontynentu. Ale dlaczego forty stoją na północy wyspy, skoro jest ona strzeżona pasem

fortów z artylerią, usytuowanych na wzniesieniach na stałym lądzie, mających doskonały widok na to, co dzieje się na wyspie? Nie zapominajmy, że wyspa Portsea i znajdujące się na niej Portsmouth, nawiasem mówiąc jedyne angielskie miasto znajdujące się na wyspie to od wieków główna baza marynarki wojennej, oraz najstarsza na świecie stocznia posiadająca suchy dok. To tu w większości budowane są i naprawiane okręty wojenne.

Miałem dziś jadąc przez park dodatkowe szczęście: trwał przypływ i wyspa od stałego lądu oddzielona była wypełnionym wodą Portsbridge Creek, który z groblą, fosą i linią bastionów, stanowił część umocnień, tego najbardziej ufortyfikowanego w XIX wieku miasta na świecie.

Nie mogę tu nie wspomnieć o walorach przyrodniczych. Miasto – wyspa, potocznie zwana Pompei (jest kilka teorii skąd ta nazwa) o liczbie mieszkańców na kilometr kwadratowy większej niż Londyn, dzięki temu pasowi zieleni, potokowi, starej, zarośniętej fosie i swoistemu mikroklimatowi, który zawdzięcza pasowi wzniesień chroniących zimą przed północnymi wiatrami, stanowi ostoję dla ptactwa. Wiele gatunków ptaków ma tu swoje miejsca lęgu.

I wcale nie przeszkadza im przebiegająca tuż obok droga szybkiego ruchu A27, która w tym miejscu przekształca się w autostradę M27.

Tak więc sobotnie popołudnie uważam za bardzo udane. I nie spodziewałem się, że wyspa na wyspie odkryje przede mną swoje kolejne tajemnice, o których pozwoliłem sobie Was, umiłowani w Rowerach poinformować.

dav

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...