06.04.2020

Pan Rower był chory…

Pan Rower był chory i zawisł na ścianie, pytam Go czule – co Ci jest kochanie. – Oj, szprycha mi pękła na angielskiej ziemi. Wiem nie masz pieniędzy, chyba wyjedziemy? – Mój drogi Rowerku, może nam pomogą, pracować nie mam gdzie, korony się boją!

I tak można by snuć bardziej, lub mniej udane rymy częstochowskie, tylko po jaką cholerę? Jak udostępniałem na facebook’u, z głodu umiera więcej ludzi niż od koronki, tyle że ona dotknęła bogatsze, bardziej medialne społeczeństwa, dziennikarze podgrzali atmosferę i mamy to co mamy. Globalny kryzys i totalną rozpierduchę systemów. Dobrze, że chociaż na rowerze nie zabronili jeździć.

A szprychę tak naprawdę musiałem rozwalić znacznie wcześniej, i nawet nie wiem kiedy. Przyczaiła się zaraza jedna tak, że gdyby koło nie zaczęło mi delikatnie bić, nawet bym tego nie zauważył. Dopiero dziś gdy coś tłumaczyłem koledze o różnicach w rowerze (tak jak on mi o prostocie excela), wyszło szydło z wor… cholera i znów ta polityka. No dobrze, kończę z nią. Pogoda piękna, można jechać na krótko, więc trzeba pojeździć troszkę po okolicy. Po okolicy, bo noga po dłuższej przerwie, jeszcze się nie obudziła. Ulice jakby były trochę bardziej puste, częściowo zamknięto fragmenty nadmorskiego bulwaru. Dzięki temu na wyspę nie przyjeżdżają mieszkańcy oddalonych od morza miasteczek. Z nowości mogę napisać, że bardzo przyjemnie (jeśli nie ma ludzi) jedzie się nową drogą dla rowerów (i pieszych), która prowadzi od mostu na kanale oddzielającym wyspę od stałego lądu, groblą wzdłuż fosy a następnie brzegiem zatoki zwanej Tipner Lake ( północno – zachodni skraj wyspy).

W dalszym swym odcinku droga ta łączy się ze starszym odcinkiem w okolicach obiektów sportowych Mountbatten Centre (obok nowego Alexandra Park). Tu w okolicach parkingu droga rowerowa kończy się i mamy do wyboru: albo jechać jej starym, nieremontowanym od dawna odcinkiem wzdłuż zatoki, przejeżdżając pod autostradą. Tu zaczyna się „droga przez mękę”, chodnikami udającymi drogę rowerową, obok terminali promowych. Można też pojechać inaczej – niedaleko centrum sportowego na jednokierunkowej ulicy mamy wyznaczony na zielono pas rowerowy, którym docieramy do ronda. Stamtąd do wyboru: można jechać do London Road i przebijać się na południe w kierunku Fratton i dalej Southsea, lub pojechać buspasem w kierunku Old Portsmouth. Jednego dnia jechałem tą, drugiego tamtą drogą. Czy chcę czy nie, obie w końcu doprowadzą mnie nad morski brzeg, choć Kalinka zawsze mówi, że to tylko kanał.

Mnie pozostało czekać na koło czyli ponownie skazałem się na długie spacery i czekanie, aż wszystko wróci do normy. A Rower mam nadzieję, że już niedługo, stanie na dwóch kołach.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...