19.05.2012

Łódź – Bergamo, maj 2012. Podsumowanie

Być może tytuł sugeruje, że będzie tu jakakolwiek statystyka. Otóż nie. Jak wspominałem po awarii Sigma 800, licznika, którego zdecydowanie nie polecam ponieważ wykończyłem trzy egzemplarze, w połowie drogi przestałem liczyć kilometry. Według map zrobiłem coś około 1370 kilometrów. I właśnie, wspomniałem o mapach. Otóż, po raz pierwszy pojechałem według trasy, którą pokazała mi mapa Google. Nie chciało mi się sięgnąć po mapy fizyczne, które miałem dosłownie na wyciągnięcie ręki od klawiatury komputera. Stąd początkowy projekt by odwiedzić Dachau, wspiąć się na Stelvio i przez Passo San Marco  zjechać niejako „od góry” do Bergamo. Ten sposób wyznaczania trasy okazuje się być zawodny. Bo jakie parametry mogę podać? Omijanie autostrad i odcinków płatnych. Bo mapa ta nie uwzględnia, że obie przełęcze są w maju jeszcze zamknięte.    Mapa na ekranie komputera nie odzwierciedla aż tak dokładnie ukształtowania terenu. Ot, choćby Czechy, w których puściłem się teoretycznie najkrótszą trasą, ale jednocześnie na taką, która prowadziła przez szereg wzniesień począwszy od tych zaraz za Opava, gdzie wysokość wynosiła ok. 600 metrów do Szumaw (tam wspinałem się na ponad 1000 metrów). Gdybym chciał jechać szybciej pojechałbym dalej na południe, do Austrii skąd doliną Dunaju dotarłbym do Monachium. Tam (uwzględniając dwa dni silnych wiatrów) jechałbym o wiele szybciej a kilkaset kilometrów jazdy byłoby jednocześnie dobrym treningiem na zdobywanie przełęczy. Te kilkanaście dni jazdy troszkę osłabiło moją odporność bowiem od ponad roku nie przeziębiałem się, natomiast te kilka dni, które minęły mi od powrotu poświęciłem na kurowanie się. Przede mną w tym roku jeszcze wiele, wiele dni na rowerze. Być może jutro przejadę się gdzieś szosóweczką, bowiem już w sobotę Kaszebe Runda, impreza organizowana przez zespół Andrzeja Gołębiowskiego.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...