04.01.2013

Fondue… Śladami Włochów w Europie Wschodniej

(…)Drogą podąża znajoma żółto-czerwona postać. Vince przyjeżdża dosłownie parę minut po nas. Mierzę mój nowy strój, kask. Teraz wyglądam jak Bergamasca! Gdyby rowery miały ogonki (bo dusze mają), mój Specialized machałby nim do mnie radośnie. Dwa miesiące czekał na mnie w garażu. Biedak. A propos rowerów. Na wyprawę mieliśmy jechać na nowiutkich, robionych na miarę rowerach, promując jednocześnie markę Pellizoli. Niestety Giovanni, jak to określił mój przyjaciel „crazy men”.

(…) Może po dwudziestu, trzydziestu kilometrach dostrzegliśmy niewielką białą tablicę z upragnionym napisem Sankt Petersburg. Po lewej stronie był motel. Spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie. Po chwili byliśmy pod budynkiem. Trzy tysiące. To co by było w centrum? Bierzemy! Uśmiechnięta, uwaga! Tak, tak, wyjechaliśmy już z prowincji, tu nie jesteśmy już intruzami lecz klientami, więc uśmiechnięta recepcjonistka przy okazji melduje nas, dzięki czemu w naszych emigracjonkach znajduje się pieczęć, że gdzieś w Rosji nocowaliśmy. Wielki pokój, wielka łazienka. Zmywamy trudy wczorajszego dnia, nocy i dzisiejszego przedpołudnia. Godzinka drzemki? Jak najbardziej! (…)

Te dwa cytaty pochodzą z pierwszego i przedostatniego dnia naszej polsko-włoskiej wyprawy. Trzy tygodnie jazdy z Rota Imagina do St. Petersburga. Sześć krajów, trzy tygodnie jazdy. Ten rozdział to 50 stron mojej ostatniej książki. Polecam!

A, i jeszcze jedno, zgłosiłem bloga do konkursu na bloga roku. Gdzieś tam na górze strony Agnieszka, dobry dżin mojej strony zamieści dziś taki banerek, link, czy jak to, tam zwał do konkursu. Lubicie mnie? To już niedługo będziecie mogli na mnie zagłosować. Pozdrowerek!

20120505-DSC06053

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...