21.01.2013

Gdy na dworze śnieg i mróz

Potrzebowałem dobry obiadowy termos. Taki, który pozwoli przewieźć bezpiecznie coś ciepłego i trzymać temperaturę potrawy przez co najmniej kilka godzin. W sklepie zajmującym się sprzedażą sprzętu turystycznego dostrzegłem Stanley”a. Sprzedawca zapewniał mnie, że to kultowy wyrób ceniony przez kierowców amerykańskich ciężarówek. Gdy wróciłem do domu przypomniałem sobie, że dwa lata temu, w Belgii na wyprzedaży w sklepie sportowym natrafiłem na angielskiego Karrimor’a. Czy faktycznie trzymają długo ciepło?

Tak! Karrimor do tej pory służył mi do przewożenia kawy. Tym razem zalałem wrzątkiem do pełna i poczekałem 12 godzin. Woda była ciepła. Nie powiem ile miała stopni, ale byłbym w stanie się ogrzać napojem. Zakręciłem ponownie i otworzyłem po kolejnych 12 godzinach. Woda była o wiele cieplejsza niż ta lecąca z kranu. Wada? To dość szybko wycierający się czarny lakier. Na mały gorący posiłek nadaje się dobrze. Pewnie ryż (oba mają szerokie nakrętki) będzie po kilku godzinach ciepły i smakował super.

Stanley również po 12 godzinach utrzymał wysoką temperaturę wody. Przewoziliśmy w nim gotowany ryż z sosem. Po 26 godzinach potrawa była  akurat do zjedzenia. Ten termos ma pojemność ok. 0,5 litra.

Tak więc prawdopodobnie za pierwszym i drugim razem dokonałem słusznego wyboru. Jedyną różnicą była cena. Stanley kosztował ok. 90 PLN, natomiast za Karrimora „poległem” na wyprzedaży chyba 4 euro. Nasuwa się wam może pytanie po co mi termos? Otóż jak pewnie wiecie jestem wegetarianinem. I do tej pory ciężko na trasie bywają problemy ze znalezieniem bezmięsnego dania. Podam wam przykład: jadąc z Łodzi na północ po porannej porcji spaghetti „zassało” mnie po ok. 100 kilometrach. Wszedłem do baru. Bez mięsa? Mamy ruskie pierogi! Zamówiłem porcję. Była polana obficie tłuszczem ze skwarkami.

Zdjęcie0386

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...