19.03.2013

Spotkanie po latach… trzydziestu pięciu?

Nie myślcie, że mimo długotrwałej zimy nie jeżdżę. Niepisana umowa z Rowertour’em nie pozwoliła mi na opowiedzenie o naszej przejażdżce znanej pod nazwą wymyśloną przez Piotrka Rezlera „Russian Trip”, a z której zdjęcia komentowaliście na facebook’owych stronach mn. Rowerowej Ekipy, rowerologii czy poszczególnych uczestników brykania po miejscowościach o typowo zagranicznych nazwach.

Dzień po tej trasie udało mi się przejechać niewielki jej fragment z Bartkiem podróżującym na trójkołowcu. Jadąc wtedy nie przewidywaliśmy, że uda nam się wykorzystać pewnego rodzaju „okno pogodowe”, bowiem dwa dni później nastąpiło ponowne zasypywanie praktycznie całych połaci kraju białym puchem. Niestety, to załamanie pogody przeciągnęło się aż na sobotę i niedzielę co skutecznie zniechęciło mnie do udziału w rajdzie naszego parku krajobrazowego i byłem wręcz szczęśliwy, że Kasia pisząc do mnie list „zwolniła” jednocześnie z miłego, ale nie podczas opadu mokrego śniegu, obowiązku prowadzenia rowerowej trasy.

Gdzieś w połowie tygodnia dostałem wiadomość od znajomego, z którym nie widzieliśmy się… no właśnie, jeżeli Jacek skończył podstawówkę rok wcześniej niż ja to od 1979 roku! Co prawda (nie wiem, czy Jacek to pamięta) mieliśmy przez pewien czas, gdzieś w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych codzienny kontakt ze sobą za sprawą zanikłego już zawodu, który uprawiałem wtedy codziennie nad ranem i o którym śpiewał w tamtych czasach Jan Kaczmarek. Pamiętacie „Balladę o mleczarzu”?  Jak to leciało?

A społeczeństwo śpi, i mleko mu się śni,

co w półlitrówkach śpi, cicho na progu,

dzieci i starsza brać, wszyscy chcą mleko chlać,

przerażająca jest siła nałogu.

Tak, tak. Biegałem w tamtych czasach z wózkiem nad ranem brzęcząc litrowymi butelkami, no ale dość wspomnień. Wiadomość brzmiała krótko:  jedziemy w niedzielę? Dobra, Dobieszków, Kalonka? No pewnie! Umówiliśmy się w niedzielę, tradycyjnie na „kaloryferze”. Ponieważ miałem przed spotkaniem parę spraw do załatwienia, nie brałem mojego czerwonego Speeder’ka na kolczastych oponach lecz mojego ukochanego Speśka, który opony ma co prawda przystosowane do jazdy w terenie, ale nie po lodzie! W tych warunkach (miejscami w promieniach słońca lód aż błyszczał) mój czarny przyjaciel zaskoczył mnie całkowicie. Co prawda urodził się do przełaju, ale nie spodziewałem się, że tak pięknie sprawdzi się na lodowym torze, jakim były fragmenty trasy w Skotnikach, Dobieszkowie czy też w samej Kalonce.

I tu, w Kalonce właśnie trasa, którą przejeżdżałem setki razy i wydawało mi się, że znam ją na wylot dzięki Jackowi pokazała mi nowe oblicze. A tak przy okazji, jechało się nam bardzo fajnie i tuż przed metą zakotwiczyliśmy na uzupełnienie płynów w barze na krańcówce autobusu linii 66.

A teraz pozwolicie, że wspomnę o najbliższych planach. W sobotę, 23 marca będę miał możliwość poprowadzenia króciutkiej wycieczki, na którą zapraszam wszystkich rowerowych Łodzian. Jej tytuł to ” Parki i ogrody doliny Łódki”. Co prawda cała rzeka ma coś około 20 kilometrów a ja zajmę się ledwie kilkukilometrowym jej odcinkiem ale tym najciekawszym. Spotykamy się pod uczelnią plastyczną, dalej jedziemy do Parku Ocalałych. Tam czekać będzie na nas Justyna Tomaszewska, która opowie nam o tym miejscu (ja pamiętam je z czasów Łódzkiego Przedsiębiorstwa Ogrodniczego) a następnie przejedziemy przez Helenów do Parku Staromiejskiego gdzie czekać na nas będą „bicykliści”. Startujemy o 11.00 z parkingu. Zapraszam!

A tuż po świętach, w pierwszy weekend jadę wzdłuż Neru. Od źródeł aż do ujścia. Szczegóły podam już wkrótce na facebook’u. Zapraszam!

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...