08.04.2013

Dwóch ludzików zwija asfalt

No, nareszcie! Długotrwała tegoroczna zima powoli ustępuje. Wczoraj po kolejnej, dwutygodniowej przerwie spowodowanej: po pierwsze potężnym przeziębieniem i po drugie całkowitym brakiem chęci jazdy po pobielonych lub rozmokłych drogach, przy niebie co chwila wypluwającym z chmur białe płatki, płateczki, płaty w końcu doczekałem się. Zaświeciło słońce. Temperatura skoczyła do sześciu kresek, drogi (te asfaltowe) podeschły, kaszel ustąpił a z nosa nie leciało już nic (oprócz kolarskiego smarka). Ruszam.

Na głowie mam nowy  (dostałem do testowania)  muszę przyznać,  bardzo wygodny kask. Tym razem postanawiam pojechać na północny zachód. Dawno nie jechałem przez Aleksandrów w kierunku Chociszewa. Spesiek tłumi delikatnie dziurawą drogę między cmentarzem przy Szczecińskiej a rogatkami „Arkansas”. Dalej droga przypomina wczorajszy klasyk Paris – Roubaix. Momentami idealnie gładkie fragmenty asfaltu przeplatają się z czymś przy czym bruk wydaje się „superstradą”. Mijam mostek na Bzurze w Rudzie Bugaj.

002

Poziom Bzury minimalnie podniósł się. Dzienne temperatury powyżej zera powoli roztapiają czapę śniegu. Podobnie jest nieco dalej, za dworkiem i stawami w Nakielnicy, gdzie rzeka płynie pod nowym mostem.

003

Parę kilometrów stąd po raz kolejny przecinam Bzurę a tuż za wsią, w której od kilku lat osiedlają się mieszkańcy Łodzi uciekający od zgiełku miasta, moja droga rozwidla się. Gdybym pojechał prosto po kilkuset metrach szosa skręciłaby w lewo i doprowadziła mnie do drogi Aleksandrów – Poddębice. Ja jednak skręcam w prawo i mijając kępę drzew kryjącą relikty dawnego protestanckiego cmentarza, docieram do Mariampola. Na Parzęczew nie mam dzisiaj siły. Skręcam więc w prawo i bardzo rzadko uczęszczaną drogą jadę do Chociszewa. Tu, zaraz za rosnącymi na skraju lasu wiekowymi rubiniami wjeżdżam w cień.

DSC_0008

Słońce tu nie operuje i na kilkaset metrach droga pozostaje taką, jak widzicie na zdjęciu. Przed Chociszewem mijam długi mur posiadłości pewnego biznesmena będącego na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku rekinem biznesu, a którego nazwisko pojawiało się na czołówkach gazet. We wsi ponownie skręcam w prawo. Tuż za młynem przecinam ponownie towarzyszącą mi dziś rzekę i zbliżam się do linii kolejowej Łódź – Kutno.

005

To był najniższy punkt na mojej dzisiejszej trasie. Teraz teren ponownie będzie się lekko unosił. Mijam Orlę i skręcam do Grotnik. Powoli zaczynam czuć lekkie ssanie. Bezmyślnie zostawiłem w domu energetyczne ciasteczka. Może dojadę. W Jastrzębiu Górnym ssanie przepoczwarza się w solidny głód a w Zgierzu, na wysokości placu targowego dwóch ludzików zaczyna zwijać mi asfalt. Tuż przed moim przednim kołem! Już na „jedynce”, o przepraszam, „jedynka” to teraz autostrada. Tu, to teraz „91” odcina mi prąd. Ktoś wyciągnął mi wtyczkę z gniazdka! Ręce zaczynają mi się trząść. Sklep! Nie nie siadam, wchłaniam pod sklepem batonika i czuję jak energia powraca. Delikatnie dopedałowuję do Łodzi i Zgierską wracam do domciu. Tu zwalam się na fotel i oglądam kolarzy trzęsących się na brukach gdzieś między Paryżem a Roubaix.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...