19.06.2013

Gdy pot zalewa oczy.

Dziś kolejny, upalny dzień. Poniedziałek i wtorek przeleżałem w zacienionym pokoju. Przez powietrze trzeba było przedzierać się jak przez dżunglę. Na szczęście bez używania popularnej wśród „Krakusów” maczety. Jeszcze w ubiegłym tygodniu gdy przecierałem dawno nie odwiedzane drogi na północny wschód od Strykowa było o kilka stopni chłodniej a „git planeta kopsnęła żarem” właśnie w niedzielę.

O dziesiątej ruszyliśmy do Walewic. Ludzi „nagarnął” Jacek, ja wymyśliłem trasę. W jednym z pierwszych zdań było powiedziane: mam ochotę przejechać się na szosówce. Oprócz Jacka i mnie reszta przyjechała na treckingach i „góralach”. Tak więc towarzystwo musiało dostosować tempo do nas. Parę osób wykruszyło się w okolicach Strykowa. Sześcioosobowa grupa pomknęła przez Koźle, minęła górą autostradę A1 i wyremontowanymi drogami dotarła do starej szosy Głowno – Bielawy. Parę minut po dwunastej byliśmy w walewickim parku.

Zawód. Ilekroć tu przybywałem w oficynie działała knajpka. Teraz w jej miejscu znajdują się biura. Od strony parku przyciągnęły nas „piwne” parasole i stoliki lecz niestety, można tam jedynie odpocząć w cieniu. Jedziemy więc dalej do najbliższego sklepu czyli do… Soboty. Ja tamtejszy zamek znam, pozostali nie są specjalnie zainteresowani. Nawadniamy się w cieniu tutejszego kościoła wybudowanego w dość rzadkim w naszym rejonie stylu gotyku mazowieckiego. Czas na powrót.

Niestety Jackowi pozostała do kręcenia tylko jedna, prawa noga. To pozytywna wiadomość. Negatywna brzmiałaby, że lewa jest mocno niesprawna. Wracamy do Bielaw a stamtąd o wiele wolniej niż w pierwszej części wycieczki do Głowna. Zatrzymujemy się na chwilę nad głowieńskim zalewem a do miasta wracamy przez Szczecin i Nowostawy krążąc po autostradowych drogach technicznych. Jacek dojechał a ja zaraz muszę do niego zadzwonić z pytaniem o zdrowie.

Jak wspomniałem na wstępie po dwóch dniach leżenia bykiem (termometr w słońcu pokazywał 51 stopni) dziś w końcu ruszyłem. Przejechałem kawałek Piotrkowską. Po remontowanym odcinku Zamenhoffa – Piłsudskiego przeszedłem się spacerkiem. Nawierzchnia ładna, jasna. Miejsca na drzewa, zainstalowane niskie latarnie. Jezdnia jest węższa i to mnie zastanawia. Na poprzedniej rowerem trzeba było lawirować wśród samochodów, a jak będzie teraz? Czas pokaże czy będziemy mieli coś fajnego, czy kolejną „waginę”. Pozostaje sprawa rzeźb, które nie wszystkim się podobają. Może nie wszystkie są ładne (fortepian Rubinstein-a) ale na trwałe wpisały się w nasz miasto i niech tak zostanie.

Gdy później jechałem przez park Poniatowskiego na chwilę pojawił mi się między drzewami budynek Hiltona i Toi (na zdjęciu). Ta szara mozaika wygląda sympatycznie, a jak wam się podoba? Gdy wreszcie wyrwałem się z miasta żar lejący się z nieba ustał (to kwestia prędkości). Pojechałem odwiedzić wielokrotnie opisywanego pszczelarza i przez Lutomiersk i Konstantynów wróciłem do Łodzi. Wracając do domu musiałem przejechać pewien odcinek tej cholernej drogi rowerowej na Al. Włókniarzy. I tym razem nie odbyło się bez ostrego hamowania i gwałtownego omijania taksówkarza, który patrząc na mnie na bezczelnego wyjechał mi na „moją” drogę spod małego Tesco. W odległości kilkudziesięciu metrów właściciel dorożki zaczął mi się odgrażać.  Oj gdyby wpadł mi w ręce! Gdy tylko pod domem stanąłem po przejechaniu 66 kilometrów pot spływający z czoła spłynął mi do oczu. Szczypało!

DSC_0030

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...