21.07.2013

UECT/AIT2013…czyli ponownie na szwajcarskiej ziemi. Część II „Masa Krytyczna”

Niedziela, 7 lipca

Jestem skowronkiem. Najczęściej budzę się między czwartą a piątą rano. Kalinka najczęściej przewraca się wtedy na drugi bok. Tu, na campingu o tej porze mogę się przejść w kierunku biura i baru, zasiąść wygodnie w kawiarnianym ogródku i korzystać z dość dobrego w tym miejscu zasięgu internetu. Poczta, krótka relacja, jakieś zdjęcie na stronę rowerologii, Misia Bronzinga i powrót przez toalety w kierunku namiotu. Kawa, śniadanko, książka. Około siódmej przebieram się w kolarskie ciuchy jeszcze trochę czytam a o ósmej, w momencie kiedy w małym namiocie Agi i Maćka telefon trąbi pobudkę ja wyprowadzam rower na asfaltową ścieżkę.Jadę do Yverdon, do biura. Wczoraj oglądałem zlotowe koszulki kolarskie. Bardzo mi się podobały. Musiałem się przespać z decyzją o jej kupnie. Na rowerowej drodze przypominam sobie co się zmieniło. Siedem lat temu były chyba namalowane linie na asfalcie. Wejście do rezerwatu ptactwa gniazdującego w trzcinach jest takie same. Ulice w mieście też niewiele się zmieniły. Może niektóre budynki mają nową elewację, inny kolor. Reszta bez zmian. Gdy podjechałem pod biuro pierwsze osoby, na które się natknąłem to Irenka i Stach z Czarnego. To dzięki nim kilkanaście lat temu ruszyliśmy ponownie na zagraniczne rowerowe imprezy. Przyjechali późnym wieczorem i śpią na głównej bazie z dala od pozostałych polskich grup.

018

Wracam do Yvonand. Oficjalne rozpoczęcie zlotu przewidywane jest na godziny popołudniowe. Na drodze rowerowej spory ruch. Plaża w centrum Y-l-B jest zapełniona po brzegi. Tu, kilkanaście kilometrów dalej można znaleźć miejsce i na kocyk i na pływanie. „Nasza” kwatera jest już całkowicie zagospodarowana. Idziemy w trójkę (Kalinka, Aga i ja) drogą w stronę mariny. Tuż przy jej falochronie (będącym jednocześnie niewielkim molo i pirsem) kilkudziesięciu amatorów pływania na desce z latawcem okupuje skrawek piasku. Katesurfing to chyba obecnie najpopularniejsza forma uprawiania żeglarstwa.

DSC09597

Około 15.00 ruszamy (Kalinka zostaje na campingu) na rozpoczęcie imprezy. Droga dojazdowa wzdłuż kanału zapełnia się coraz większą ilością rowerzystów z całej Europy. Zdziwienie budzi ilość wyróżniających się z tłumu Ukraińców. Nie, nie poznaję ich po sprzęcie, część jedzie jak większość zlotowiczów na „szosówkach” lecz po niebiesko-żółtych flagach, proporcach, proporczykach przymocowanych do rowerów. Wreszcie z prawie półgodzinnym opóźnieniem ruszamy. Półtora tysiąca osób, prawie cały różnokolorowy peleton wylewa się na ulice miasta eskortowany przez policję, gwardię i żandarmerię. na szczęście nie powoduje to wielokilometrowych korków. Jest niedziela, mieszkańcy są uprzedzeni, zresztą to też ich święto. Święto tygodnia turystyki kolarskiej, który zawitał do ich miasta. Tym razem nasz przejazd był nadspodziewanie krótki. Nie wyjechaliśmy za rogatki miasta. Nie poznaliśmy satelickich osiedli, którymi będziemy wyjeżdżać na trasy. Po kilku dosłownie kilometrach wróciliśmy pod centrum sportu. Zaczęła się oficjalna część i niekończące się przemówienia. Władz miasta, regionu, UECT, AIT. Nawoływania Waldka, który poszedł na camping i nie uczestniczył w otwarciu. I gdyby nie to, że panie przyspieszyły nieco poczęstunek w postaci miejscowego wina przemowy ciągnęły by się w nieskończoność.  A my po poczęstunku wróciliśmy niespiesznie do naszej bazy.

DSC09628

Relację z poprzedniego, mojego pobytu w Szwajcarii znajdziecie w książce „Fondue między ziemią a niebem”. Można ja nabyć za pośrednictwem sklepiku rowerologii.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...