25.07.2013

UECT/AIT 2013 Część VII. Czy to już koniec?

piątek, 12 lipca

Jak ten tydzień szybko zleciał. Przecież dopiero przyjechaliśmy a już wieczorem mamy zwinąć naszą altankę? Szkoda. W wyprawce mam jeszcze dwie mapy: na dziś i teoretycznie na sobotę. Ta sobotnia skierowana jest raczej do Francuzów. Oni mają przecież najbliżej do domu. Obie trasy prowadzą nad Lac Le Leman, które u nas znane jest jako Jezioro Genewskie.  Gdyby pojechać najkrótszą drogą miałbym do przejechania w obie strony około stówki, ale jadąc według strzałek mam do przejechania sto dwadzieścia plus około dwudziestu na camping. Odpuszczam.

Szlak dość szybko opuszcza równinę i jeszcze przed Chavornay zaczynamy wspinaczkę. Organizatorzy chcieli byśmy poznali dorobek hodowców krów z pewnej miejscowości. W kilku gospodarstwach, w zadaszonych miejscach pysznią się kolekcje olbrzymich dzwonków. Na ich pasach daty, nazwy imprez, zdobyte miejsca.

DSC09817

Tuż za wsią skręcamy z szosy w „polne drogi”. Nasza trasa jest na dzisiejszy dzień zdecydowanie za ciężka. Krótkie, strome podjazdy, podobne zjazdy, masa zakrętów. Mijamy położone wśród pól pole golfowe. Właściwie pierwszy raz widzę z tak bliska moment odbicia piłeczki. Dźwięk uderzanej piłki przypomina… wbijanie gwoździa? Uderzanie metalu o metal? Ciężko je określić. Już wiem dlaczego tak pokręcono trasę. Chodziło właśnie o to miejsce. Tuż za następną górką wracamy na szosę. Mijam kilka dziewczyn z Tychów. Obok nas słychać szum samochodów pędzących autostradą. Po chwili estakada przeprowadza nas nad jezdniami, chwilę później pod. W oddali widać góry z położonym pod szczytem Sainte-Croix.

DSC09813

W miasteczku, do którego dojechałem widzę drogowskaz: Lausanne 27 km. Przez chwilę zastanawiam się, może warto? Nasza zlotowa tabliczka kusi bardziej. Jestem na powrocie z trasy drugiej. Zawracam. Czyżbyśmy mieli na trasie Echallens? W tym pięknym miasteczku spędziliśmy na poprzednim zlocie kilka godzin włócząc się po rynku i okalających go uliczkach. Niestety nie. Strzałki skręcają w lewo. Mijamy miasto szerokim łukiem jadąc przez kolorowe pola.

DSC09836

Noga dziś wyjątkowo „nie podaje”. Ponownie jedziemy asfaltami wśród pól. Po ilości osób będących o tej porze na trasie można wywnioskować, że na dzisiejsze długie trasy pojechała mniejszość. Jest wyjątkowo gorąco. Gdzieś w kępie drzew dostrzegam stół i ławeczki. Obok miejsce na grilla (w Szwajcarii niemal wszyscy grillują) i miniaturowa strzelnica. Wjeżdżam w cień. Z tego miejsca widzę ludzi mozolnie wspinających się na wzniesienie. Zjadam ciasteczka, banana i z naładowanymi bateriami ruszam dalej.

DSC09837

Ostatnia (chyba) wspinaczka prowadzi do położonej wysoko na pagórku wsi. Tuż za zabudowaniami rozpościera się panorama na całe Yverdon-les-Bains. Od pagórka, poniżej którego położone jest niewielkie, trawiaste lotnisko aż po rząd topoli osłaniających zlotowy camping przy brzegu jeziora. Tak to już koniec. Koniec zlotu, ale nie koniec szwajcarskiej przygody. Zjeżdżam  do położonych o dwieście metrów niżej rogatek miasta. Po południu jedziemy na zakupy.

DSC09841

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...