07.10.2014

Rzeźba w plenerze miasta 5

W minioną niedzielę (5.10) już po raz piąty spotkaliśmy się z prof. Joczem na wycieczce poświęconej rzeźbom stojącym na ulicach, skwerach, w parkach naszego miasta. Nie relacjonowałem Wam przebiegu czwartej wycieczki – radośnie tego dnia przebieraliśmy odnóżami do Kazimierza i cała praca spadła na barki Łukasza oraz profesora. Wiem, że na trasie były „Czółenka” (Łódź Kaliska) i rzeźby usytuowane mn. na Retkini. Zdjęcia z imprezy znajdziecie na „Zielonej Łodzi” – zapraszam! A wracając do niedzieli: pora naszego spotkania była dość późna – 15.00. Mimo to pod dębem „Fabrykantem” zebrało się dwadzieścia osób, a do pierwszej rzeźby przeszliśmy przez furtkę w parkanie oddzielającym park od campusu Politechniki Łódzkiej.

Tuż za nią stoi „Korzennanna” – praca jednej ze studentek pana Andrzeja. Dalej, w pobliżu pracowni rzeźby mamy następną pracę: „Przepływooki” i za narożnikiem budynku jeszcze jedną: „Bookłażan”. Profesor zdradził nam tajniki powstawania każdej z nich i na życzenie uczestniczek pokazał nam rzeźby zgromadzone w pracowni.

20141005_152535 (1024x576)Tuż po szesnastej opuściliśmy campus i ruszyliśmy w stronę placu Reymonta. Tam na środku skweru stoi sporej wielkości pomnik autora „Ziemi Obiecanej”. Pan Andrzej, jak każdy chyba wykładowca „sprzedał” nam masę wiedzy odnośnie pomnika oraz oczywiście jego autora, a z racji swej długoletniej pracy na łódzkich uczelniach (sam jest też ich absolwentem) zna lub znał większość twórców: profesorów, którzy uczyli jego, artystów swojego pokolenia i tych, których sam uczył.

20141005_161504 (576x1024)Chyba na trzecim spotkaniu do rzeźb dołączyliśmy… fabryczne kominy. Pozostałości włókienniczej potęgi miasta. Pamiętam jeszcze jak wracając do miasta z nadmorskich wakacji witał podróżnych dojeżdżających do miasta las kominów. Było to jeszcze w czasach gdy perony na Kaliskim były kryte dachami wspartymi na żeliwnych podporach a po torach sunęły lokomotywy o kołach większych niż ja wtedy. Sam dworzec był wielkim drewnianym budynkiem z kasami po obu stronach, z wielkimi szafami pełnymi kartonowych bilecików… . No dobra, rozmarzyłem się, dziś pojechaliśmy na Milionową podziwiać komin dawnego imperium Schiblera oraz otaczające go budynki (lub raczej to, co z nich zostało).

20141005_162850 (576x1024)

Zwróćcie uwagę na widoczną na zdjęciu ośmiokątną podstawę komina. Czy nie jest to swego rodzaju dzieło sztuki? Cienie rzucane przez budynki wydłużały się gdy opuszczaliśmy fabryczny teren. Co nam pozostało na dziś? Piotrkowska! A na niej ławeczki, kuferki, fortepiany, czyli bardziej lub mniej udane pomniki tworzone z inicjatywy Marcela Szytenchelma no i oczywiście Leon Schiller, który akurat tego dnia miał na wysokości wzroku logo pewnej szwedzkiej firmy produkującej meble, której przyczepa skutecznie zasłoniła pomnik.

Mieliśmy zakończyć pod „Kościuszką” ale z uwagi na czas, który poświęciliśmy na pracownię i fabryczne budynki – skończyliśmy przy stoliku tuż obok Magdy. Stoliku wokół którego debatują trzej fabrykanci, bohaterowie „Ziemi Obiecanej”

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...