16.03.2015

XXI Targi Turystyczne – Na Styku Kultur (zjazd po równi pochyłej)

Marność nad marnościami – pomyślałem gdy w sobotni poranek ze swoim rowerkiem ( mieliśmy wspólną prezentację z Łódzkim Klubem Turystów Kolarzy) przemieszczałem się alejkami hali targów przy al. Politechniki. Z roku na rok oferta targowa jest coraz uboższa a coraz większą rolę pełnią tu producenci żywności, którzy gdyby nie kącik, w którym odbywały się prezentacje, otoczyliby pełnym kręgiem stoiska reprezentujące regiony i garstkę zagranicznych wystawców. Moja koleżanka z łódzkiego Dziennika zauważyła, że są to największe targi w regionie. No tak, z tym że Łódź jako miasto liczy więcej mieszkańców, niż cały nasz region razem wzięty i  nie przypominam sobie by gdzieś była podobnej wielkości hala.

W starej hali gastronomia i producenci żywności byli oddzieleni od oferty turystycznej. Teraz zaraz od wejścia przytłacza zapach kiełbas i wędlin, które nie dla wszystkich są miłe. Na szczęście dla moich wycieczek tematycznych, mam jeszcze z ubiegłorocznych targów kilkanaście miejsc do odwiedzenia i tym razem nie musiałem taszczyć ze sobą kilogramów folderów i ofert.

Inną sprawą, która zaskakuje to cena za wstęp i za parking. Bilety do hali kosztowały w podstawowej wersji 12 złotych (ja miałem wstęp wolny). Mnożąc to przez dwie czy też trzy osoby mamy już spory wydatek. A parking? Gdy dowiedziałem się, że za postój do końca dnia (miałem na pokładzie rower i sakwy, które stały na scenie) mam zapłacić 25 złotych natychmiast odjechałem szukać miejsca gdzieś w okolicach ul. Wólczańskiej.  Lubię robić „coś” dla ludzi, ale nie zamierzam dopłacać do tego z własnej kieszeni! A parking zaanektowała inna firma nie mająca nic wspólnego z targami.

Jedną z niewielu ciekawostek był chyba występ rowerowego ekwilybrysty, którego występy gromadziły niewielki tłumek.

20150314_104404 (1024x576)

Odbywało się to w ramach projektu Green Velo. Miałem okazje oglądać tego rodzaju występy w Szwajcarii na rozpoczęciu jednego ze zlotów, oraz w Manufakturze, w której pewnego roku wspólnie z pewnym bankiem robiliśmy imprezę pod nazwą „Zakręćmy Manufakturą”.

A teraz parę słów o prezentacji: mieliśmy godzinę czasu na trzy osoby. Rozpoczął Sławek Zagórowicz a jego część dotyczyła działalności klubu, organizowanych wycieczkach i odznakach kolarskich.

20150314_131110 (1024x576)

Następnie Ania Domagalska opowiadała o wyposażeniu sakw i to co powinno się brać na wyprawy (jej rower na pierwszym planie) i na końcu ja, w niecałe dwadzieścia minut, w wielkim skrócie opowiedziałem o zagranicznych wyprawach. Takich, które można odbyć w ramach normalnego urlopu bowiem nigdy nie mogłem pojechać na dłuższy czas niż trzy tygodnie.

20150314_135303 (1024x576)

Ciekawe czy w przyszłym roku odbędą się jeszcze te targi, czy organizatorzy i władze miasta i województwa pomyślą o rozszerzeniu oferty do takich rozmiarów jakie miały jeszcze parę lat temu. W przeciwnym wypadku dalsze ich prowadzenie mija się z celem i należałoby zmienić ich formułę na targi żywności.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...