21.05.2017

Po lewej stronie szosy – po raz drugi

Dlaczego po raz drugi? Bo po raz pierwszy było w styczniu na Malcie. Pierwszego dnia, po lewej stronie szosy wyszło to tak naturalnie, że ani razu nie skręciłem „pod prąd”, choć gdy widzę samochód zbliżający się gdzieś z za zakrętu, mam wrażenie, że to on jedzie źle, a sam kurczowo trzymam się lewej. Podobnie na drogach rowerowych (dużo) jadący z naprzeciw, śmiga po prawej i do końca nie wiem, jak to jest z pieszymi oraz na równorzędnych skrzyżowaniach: pierwszeństwo ma ten z lewej, czy z prawej? Wczoraj, pomimo chłodu (a było słońce) rozgrzałem łydkę i… nie osiągnąłem swego celu. Na mijanych po kolei stacjach benzynowych nie było map okolicy, a szlaki rowerowe owszem są, ale czasem nazwa miejscowości nic mi nie mówiła, bowiem szlak skręcał gdzieś w bok.

Raz, widząc nic nie mówiącą mi nazwę miejscowości, pojechałem do ronda i zjechałem z niego na… drogę szybkiego ruchu. Poboczem wróciłem i na rondzie skorzystałem z niebieskiego szlaku, a ten przeprowadził mnie pod jezdniami.

Cyklistów jest dużo. Powiedziałbym nawet, że bardzo dużo. I trudno powiedzieć, czy większym powodzeniem cieszą się szosowcy czy tak jak u nas, właściciele trekingów czy MTB. Jedno pozostaje niezmienne: pozdrawiamy się między sobą. Szosa z szosą, góral z góralem, starzy tradycyjnie, młodzi jak wszędzie, nie zawsze. To nie to co solidarność motocyklistów. Pamiętam jak na skrzyżowaniu (z okazji ubiegłorocznego rozpoczęcia sezonu) przegazował malutki skuterek i natychmiast odezwało się kilkanaście potężnych motorów.

Dziś zaopatrzony w mapę i po przeanalizowaniu zrzutu z garmina, wiedziałem jak jechać i, w którym miejscu popełniłem błędy na trasie. I tym sposobem dotarłem do miejsca, do którego chciałem jadąc oczywiście cały czas lewą stroną szosy a w drodze powrotnej miałem czas na zwiedzenie części urokliwego Chichester no i popołudniowy spacer po Southsea, czyli nadmorskiej części Portsmouth. I jedyne co mi się nie podoba w jeździe po lewej stronie szosy, to to, że napić się porządnej, włoskiej kawy (mam na myśli espresso oczywiście), można jedynie w domu.

A na zakończenie powiem Wam, umiłowani w rowerach, że dużo dróg jest popękanych. Co prawda nie ma dziur tak jak w Polsce, ale czasem czuć pod kołami nierówności. Czepiam się? To za tę kawę.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...