11.06.2017

Troszkę dalej od wody, czyli w stronę Rowland’s Castle

No tak, ale jak odjechać troszkę dalej od wody, gdy mieszka się na wyspie? Można oczywiście i to naprawdę daleko tylko na początku i na końcu trzeba się do tej wody zbliżyć, ot choćby po to, by zobaczyć jak zatoka Langstone zmienia się podczas odpływu i przypływu. A tak naprawdę, to nie miałem jakoś bliżej sprecyzowanego planu, gdzie chcę dojechać i Rowland’s Castle wypadło jakoś tak po drodze. Bo i nazwa ładna, no i może natrafię na jakieś zamczysko? Na początek nie pozostało mi nic innego, jak pojechać dobrze mi już znaną drogą, czyli w stronę Havant. Fajnie, bo tuz po wyjeździe za rogatki Portsmouth siadłem na kole ciut starszego ode mnie szosowca na Canondale’u i trzymałem zębami jego koło aż do ronda przed wjazdem na A27. On pojechał rondem na wprost (muszę sprawdzić gdzie prowadzi ta droga), a ja skręciłem w prawo.

Droga rowerowa do Havant biegnie między ekspresową A27 a zatoką a zdjęcie odpływu zrobiłem gdzieś przed dziesiątą. W samym mieście do tej pory przebijałem się przez deptak w centrum starówki, na którym w sobotę odbywa się jarmark. Dziś postanowiłem na chybił trafił pojechać pierwszą ulicą w lewo. W końcu zawsze można zawrócić prawda? Tym razem dojechałem do przejazdu kolejowego, a tuż za nim do szosy, która kierowała się w prawo, w kierunku Horndean.

I tam właśnie po raz pierwszy zobaczyłem drogowskaz z napisem Rowland’s Castle. Zaraz za miastem zaczęły się lekkie zmarszczki i droga przecinała las. Po raz pierwszy pola i łąki ustąpiły miejsca lasowi. Na drugim mini rondzie skręciłem zgodnie z zaleceniem do miejscowości. Zjeżdżając w dół, po lewej stronie dojrzałem: po pierwsze, pięknego, campingowego volkswagena „ogórka” w złocistym kolorze, a po drugie: ulicę Zamkową! Hamulce, nawrót i już jestem na Castle Road. Jechałem nią około kilometra i oprócz domów, w całkiem dobrym stanie (niektóre na sprzedaż) nie zauważyłem jakichkolwiek ruin. Dotarłem za to ponownie do szosy i po dwóch podjazdach byłem na rogatkach Horndean. Po lewej stronie skręciłem do sporego centrum ogrodniczego, w którym zaopatrują się okoliczni mieszkańcy. Duży parking, restauracja zachęca do zakupów a ze wzniesienia słychać szum autostrady A3. No tak, zaraz trafię na zjazdy, wjazdy i ślimaki.

Choć, niekoniecznie. Drogowskaz w prawo kieruje na boczną drogę do… Rowland’s Castle! Jadę. Droga jak na angielskich filmach: niezbyt szeroka, obwiedziona żywopłotami. Ruch – znikomy. Nawet myślałem, że pojadę gdzieś w bok, jeszcze węższą drogą do miejscowości, którą udało mi się zlokalizować w atlasie południowo – wschodniej Anglii, jedynej mapie, którą udało mi się kupić na stacji benzynowej, jednak na dziś Zamek Rowlanda wystarczy.

Do liczącej według ostatniego spisu ludności 2770 mieszkańców miejscowości zostało niecałe 2,5 mili  (mój Garmin i tak liczy wszystko w kilometrach).

Oczywiście ilu jest mieszkańców wiem od wujka Googla. Wiem też od niego, że jest to typowa „sypialnia” bez przemysłu, za to z czterema pubami, apteką, sklepem, polem golfowym i dwoma kościołami. O czymś zapomniałem? O zamku? Tak był, ale resztki ruin są gdzieś po wschodniej stronie za torami kolejowymi i za stacją, z której można dojechać chyba nawet do Londynu. Zamek ten zbudowano między 1066 a 1199 rokiem, ale porzucono już w XV wieku. W tej okolicy była również kopalnia gliny, z której wyrabiano cegły i kafelki już w czasach… rzymskich. Robiono to do XIX wieku.

Największą atrakcją dla mieszkańców był przebiegający przez miasteczko 5 etap Tour de France, który przebiegał tędy w 1994 roku. Swoją wizytę w nim kończę na cmentarzyku obok jednego z kościołów, na którym rośnie piękny, tak „na oko” trzystuletni dąb, potężna daglezja i równie wiekowa sosna. Do Portsmouth wracam znana mi już drogą, wzdłuż zatoki. Minęły trzy godziny a wody przybyło sporo. Przypływ.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...