24.12.2013

Polenta

Jak wiecie (lub się domyślacie) lubię gotować. Czynię to od… czterdziestu lat czyli niewiele krócej niż jeżdżę na rowerze. Do gotowania zmusiło mnie życie ale nigdy nie uważałem, że robię z przymusu. Czyniłem to z przyjemności. Tak samo traktuję to jadąc na wyprawę. Tu, oprócz potraw gotowanych typowo na małym palniku gdzieś obok namiotu czy w campingowej kuchni przedstawię Wam to, co gotuję u siebie w domu lub w kuchniach moich przyjaciół (najczęściej we Włoszech). Do stworzenia tej nowej kategorii namówiła mnie Agnieszka Palmowska, „matka chrzestna” rowerologii , dzięki której ta rowerowa strona działa, i która często naprawia moje różne błędy, komputerowego neandertalczyka. Aha, nie znajdziecie tu potraw z mięsem, bo go nie jadam I nie doszukuję się w tym ideologii. Po prostu nie jem i już.

Polenta

Polentę gotowałem po raz pierwszy w Lombardii. Dolina rzeki Brembo, pomiędzy Bergamo a Alpami do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku nie należała do bogatych. Była wręcz biedna. Mój przyjaciel, Vince (rocznik 1951) pamięta jak do starego domu trzeba było nosić wodę z oddalonego o kilkaset metrów wodociągu. Wodę (ale nie do domu) podciągnięto pod dom w 55-56 roku i było to nie lada wydarzenie. Spaghetti czy też pszenna mąka (farina) była droga, kupowano więc drobno zmieloną kaszkę kukurydzianą. Do tej pory we włoskich domach gotuje się ją w tradycyjny sposób, w specjalnych garnkach przypominających swym kształtem… niemieckie hełmy z rączką. Jest to potrawa dość pracochłonna i wymagająca sporej siły bowiem początkowo mieszamy ją rózgą ale gdy zgęstnieje wymaga czterdziestu minut mieszania drewnianą łychą.

Można to uprościć. W polskich warunkach używam polenty błyskawicznej: do litra gotującej się, osolonej wody wsypuję dwie szklanki kaszki, mieszam rózgą, po dwóch minutach (zaczyna gęstnieć) zamieniam ją na drewnianą łyżkę i po następnych 3-4 minutach wyłączam. Kroję w kostkę ser (ile lubicie, 25- 30 dag). We Włoszech dodawaliśmy ser z doliny Taleggio o tej samej nazwie. Tu używałem do tej pory dwóch paczek bryndzy a ostatnio na  jarmarku ze zdrową żywością kupiłem krowi ser „Koryciński” młody, słonawy nie do końca dojrzały. Po wrzuceniu do kaszki i przemieszaniu, ser doskonale łączy się z polentą. Podgrzewamy kwaśną śmietanę. Teoretycznie powinno się do niej dosypać starty parmezan. Ostatnio zabrakło mi tego sera więc po prostu dodałem soli i pieprzu i takim ciepłym sosem polałem polentę. Są dwie szkoły podania: albo jemy z miseczek, albo wykładamy łyżką na płaskie talerze, polewamy sosem i pochłaniamy za pomocą paszczy. Ja wolę osobiście tą drugą wersję. Smacznego!

A, byłbym zapomniał, nie wiem ile to ma kalorii, ale power ma się po niej ogromny i noga „podaje” przez ładnych parę godzin.

DSC00262

DSC00263

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...