29.06.2015

Młyny i Brzeziny

Zaspałem. Obudziłem się normalnie, czyli dla większości nienormalnie, prze czwartą. Niebo zasnute chmurami, nad Julianowem mgła. spojrzałem na asfalt. Mokry. Maja P. po raz siódmy pokazuje w telewizorni ogród gdzieś z okolic Opoczna. Oko jakoś tak samo poleciało. Kalinko, która godzina? Co, pół do ósmej? Nie szkodzi, że pada! Muszę się rozprostować. Szybki sos, makaron. Zjadam między ubieraniem się. Rzut oka na mapę. Gdzie jest Berlinga? No dobrze, jadę. Jest pięć minut po dziewiątej. Krople deszczu trafiają mnie dość regularnie. Kierowca autobusu, na stojąc na światłach pokazuje mi drogę rowerową. Ciekawe, czy używa kierunkowskazów dojeżdżając do przystanku? Podobno nie musi, ale może. Doły. Skręcam w kierunku Brzezin. Przestaje padać.

W Nowosolnej asfalt jest już prawie suchy i jedynie w zagłębieniach asfaltu stoi woda. Przecinam przyszłą autostradę. Ograniczenie prędkości do trzydziestu… . Przed Lipinami sięgam po bidon. Kierowca Getz’a mija mnie o centymetry. Na trzeciego wyprzedza go coś szarego. Żeby ci zamiast… , serce stanęło! A jednak nie staje, zadowolony z siebie niedzielny kierowca jedzie dalej. Asfalt suchutki. Paprotnia. Dwie zmarszczki dalej zjeżdżam do Brzezin. Jest pięć po dziesiątej. Czekają? No tak, gdziejest ta ulica? Zapomniałem. Przepraszam, gdzie jest… ? Zawracam. Szpital, drogowskaz na Łowicz, stacja benzynowa. Ktoś w fajnej koszulce z nadrukowanym krawatem tankuje bidony. Nie wiesz gdzie… wiem, jedziemy razem. O! Jaki ładny peleton się zebrał, na oko czterdzieści osób! Nie jestem ostatni. Jeszcze paru człowieków przyjechało z Łodzi. Wśród nich rozpoznaję Pawła.

20150629_063437 (1024x576)Jedziemy w teren. Przejedziesz na tych oponkach? Jak do tej pory przejeżdżałem. Nie lubię piachów, więc co jakiś czas muszę się po nich przejechać, by pogłębić swą wiarę w ich nielubienie. Jest fajnie. Wydaje mi się, że jedziemy na wschód. Niestety słońce uciekło za chmury i nawet nie zauważyłem, że skręciliśmy na północ. Albo nie pamiętam, albo nigdy tędy nie jechałem. Nie, nie jechałem. Gdybym jechał, zapamiętałbym pierwszy młyn, a właściwie ruinę, relikty tego co z niego zostało (album na facebook’u). Niedaleko stąd mamy następny młyn, po drodze źródełko. To, że jest – wierzę. Nie chce mi się przeciskać do miejsca gdzie tryska. Skoro mówią, to jest i już! Bidony mam w miarę pełne. Młyn Praga. Znam go! Zawsze przyjeżdżam tu z drugiej strony. Jadąc z Łodzi to w zasadzie granica zasięgu jednodniowych wycieczek. Napęd wodny nie działa, ale jest sprawny. Wystarczyłoby ponownie ustawić zastawki na stawie. Elektryczny? Jak najbardziej!

20150628_114729 (576x1024)Mamy opóźnienie. Jedzie z nami sporo dzieci. Przecinamy szosę do Łowicza i polną drogą, która jest mi dobrze znana (wyjedziemy nią w Syberii) radośnie przebieramy odnóżami wśród pól, wzdłuż lasu i nowych zabudowań wsi. Czarnym szlakiem jedziemy w stronę Marianowa Kołackiego. Polami bryka obok nas pan sarna. Na trzy strzały trzy celne! Szkoda, że nie wziąłem dorosłego aparatu! W powiększeniu mam całe zwierzę, głowę przed skokiem i lustro, czyli zad, czyli jego tyłek. Drogą przez pola jadę chyba trzeci raz. Jest dość twardo. Susza. Rowery wznoszą za sobą obłok pyłu. Przecinamy asfalt i przy ścianie lasu skręcamy w lewo. Po kilkuset metrach powinien być ostry zjazd do doliny Mrożycy i młyna. Jest! Stajemy na dłuższy postój. Po pewnym czasie przychodzi syn właściciela. Możemy obejrzeć młyn „od środka”.

20150628_150604 (1024x576)Znajomymi drogami jedziemy do Tadzina i przez górkę, z której mamy iście bieszczadzkie widoki (niedaleko agroturystyki pani Łapki) zagłębiamy się w las. Belka, stanowiąca mostek na Mrożycy jest już na miejscu. Parę tygodni temu zabrał ją wysoki poziom wody. Mijamy resztki kolejnego młyna. Tuż za nim mamy ławeczki, rowerowy parking i miejsce na ognisko. Tu też część osób z dawnego miasteczka położonego na zachód od Brzezin, miasteczka, które po wiekach urosło, z Łodzi pożegnało Brzezinian. Było zaj…fajnie. Strefo – dzięki!

20150628_141850 (1024x576)

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...