14.04.2020

O – koło – Wielkanocy

Koło wróciło na należne mu miejsce po dwóch dniach. Bo jak powszechnie wiadomo, jedno koło to stanowczo za mało do radosnego przemieszczania się za pomocą przyrządu opartego najczęściej na trójkątnej konstrukcji, z bardziej lub mniej skomplikowanego metalu, niemetalu, bambusa, karbonu (kiedyś widziałem film, na którym gość wybudował z tektury – koła też), napędzanego za pomocą odnóg (odrąk? – nie, to już nowomowa), no dobra, wiadomo, chodzi o ROWER! Tak więc w przedświątecznym okresie mogłem przy pięknej pogodzie, przemieszczać się po południowo – wschodnim Hampshire i po południowo – zachodnim West Essex.

Jak wiadomo (powszechnie) rdzenni mieszkańcy wysp mimo wielu zalet, nie są specjalistami w budownictwie i to zarówno mieszkaniowym czy przemysłowym, ale również w drogownictwie. Te smarki widoczne na zdjęciu, to pracowicie wykonana szorstka droga rowerowa, w pijanym widzie przyklepana do równie szorstkiego betono-asfaltu. Koło podskakuje na czymś takim, co miało być zbawieniem dla rowerzystów, co dwa, trzy metry a cały wyrób kwalifikuje się do tytułu „prace zrobione na odp…dol”. Tak mamy w miastach i poza nimi. I wcale nie dziwię się, że masa ludzi zmieniło tu normalne koła na nieco szersze, wyższe, lepiej tłumiące nierówności gravele.

Okolice Wielkanocy z ponad dwudziestostopniową w „normalnym” okresie sprawiały, że plaże zapełniały się spragnionymi słońca bladymi ciałami. W tym roku nie. Na spacer, dla zdrowia, oczywiście możesz iść, nawet we dwójkę, pod warunkiem, że ta druga osoba mieszka z tobą pod jednym dachem, ale wylegiwać się niczym kebab w słonecznym żarze już nie. To by była rekreacja. Rekreację możesz uprawiać w ogródku – jak masz, lub na balkonie. Na rowerze możesz jeździć, bo dbasz o swoje zdrowie ale, zapomnij o kilkunastoosobowych peletonach śmigających po okolicznych wzniesieniach. To już zdrowe nie jest. I teraz pytanie: czy jadąc do sąsiedniego hrabstwa dbam o zdrowie? Tak, bowiem jadę wycenić mieszkanie, które będę przygotowywał do zmiany najemcy.

I tym sposobem można połączyć i przyjemne, i pożyteczne,  bowiem z czegoś trzeba żyć. Właśnie żyć, normalnie, jak do tej pory, bo oglądając to, co się dzieje w mediach społecznościowych zauważam, że powoli ludzie zaczynają świrować.

W poniedziałek (wielkanocny) ochłodziło się znacznie. Jakiś potężny wyż zagnieździł się na Morzu Północnym i wirując zagarnia mroźne powietrze z północy Europy. Temperatura spadła do zaledwie dziesięciu stopni a wiatr potęgował uczucie chłodu. Myślałem o wyjeździe na sąsiednią wyspę, ale to miała być przyjemność a nie przymus. Pozostałem na Portsea. Ludzie zostali w domach. Część pewnie leczyła skutki dnia poprzedniego, część poszła na spacer tylko nad morze. W okolicach portu rybackiego i przeprawy promowej na Isle of Wight pustki więc i ja, koło za kołem powlokłem się do domu.

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...