19.12.2015

Pizzoccheri

Chwilowo zamieniłem kierownicę roweru na garnki i rondle. Dopiero w niedzielę będę miał okazję przejechania się na rowerze. Będę prowadził wycieczkę Zielonej Łodzi wzdłuż wyremontowanej trasy w-z i oczywiście serdecznie was na nią zapraszam. A wracając do potrawy, miałem okazję jeść ją podczas ostatniego pobytu w Ubiale Clanezzo. na północ od Bergamo. Vincenzo powiedział mi, że pochodzi ona z doliny Valtelline, położonej bardziej na północ, do której jak do tej pory nie dotarłem z powodu… śniegu. Gdy podjeżdżaliśmy na początku maja (2008) na Passo di S. Marco ostatni kilometr drogi zagrodziły nam zaspy i pasmo Alpi Orobie, o szczytach porównywalnych z naszymi Tatrami zazdrośnie strzegące zjazdu w dolinę. Jadąc do Włoch dwa lata temu, też w maju, nawet nie próbowałem się tam dostać bowiem niektóre przełęcze otwierane są dopiero w czerwcu (Stelvio).

20151218_160722Przywiozłem do Włoch słoik gryczanego miodu, no bo co może być lepszym prezentem dla pszczelarza jak nie miód, którego on nie produkuje? U nas miód gryczany albo się kocha albo nienawidzi, podobnie jak bardzo specyficzny miód z kasztanowca jadalnego, zbierany właśnie przez Vince. I jak wytłumaczyć mu, co to jest gryka? Wiadomo! Tłumacz w komputerze – grana saraceno! Terry odpowiedziała – właśnie dziś na kolację będzie makaron z gryki! I tak poznałem Pizzoccheri. Przy czym my jedliśmy wersję ze szpinakiem a ja zaproponuję z serem, Jakim? Mam jeszcze trochę Taleggio!

Posiekałem pół niedużej główki włoskiej kapusty (ciekawe jak nazywają ją Włosi, czy też cavolo?), trzy ziemniaki pokroiłem w kostkę i wrzuciłem do gotującej się, osolonej wody. Po pięciu minutach dodałem paczkę makaronu fusilli (z mieszaniny mąk: kukurydzianej, ryżowej i gryczanej). Samemu nie chciało mi się zagniatać, powinny być wstążki a takich nie było w sklepie, ale efekt końcowy był „w porzo”. Gotowałem całość jeszcze dziesięć minut i odcedziłem. Terry gotowała jeszcze szpinak, ale akurat o nim zapomniałem, bez szkody dla potrawy.

Odcedziłem to na durszlaku i przełożyłem do żaroodpornego naczynia. W międzyczasie w rondelku podsmażyłem na maśle dwa ząbki pokrojonego w plasterki czosnku, pokroiłem w kostkę ser Taleggio, starłem parmezan. Dlaczego masło? Nie wiem, ale wydaje mi się, że skoro potrawa pochodzi z tej doliny, to w Alpach oliwki raczej nie rosną a ktoś, kto ją wymyślił nie sprowadzał oliwy z dolin lecz wykorzystał to co miał pod ręką. A krowy na pastwiskach się pasły. Było mleko, było i masło i to swojskie.

 

Na potrawie rozłożyłem kawałki sera (okazało się, że przez przypadek kostka sera wyszła mi wielkości kostek ziemniaka), polałem roztopionym masłem (czosnek można wyjąć), posypałem serem i włożyłem do piekarnika (150 stopni z termoobiegiem – 170 bez) na piętnaście minut. Kalinko, sam sobie dałem 10/10. Mam jeszcze porcję na dziś dla nas obojga!

20151218_155216Oczywiście wersję dla wegetarian można szybko przerobić dla wegan – do kapusty i ziemniaków dodać szpinak, zamiast mała użyć oliwy no i zamiast sera np. tofu. Próbujcie, ja spróbowałem i wiem, że będę to danie robił częściej. Smacznego i… niech noga podaje!

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...