11.07.2016

Zupa cebulowa w plenerze…

Jak już wczoraj wspomniałem, gdybym był we Francji, najprawdopodobniej za niedługi czas wracałbym z trasy i po prysznicu pewnie gotowałbym banalne spaghetti z sosem pomidorowym (stoją jeszcze gotowe na stole w kuchni, czas je sprzątnąć), ale jak Francja, to może zrobiłbym na kolację, przykładowo oczywiście, zupę cebulową? A dlaczego nie ugotować jej teraz i to w plenerze? Biorę wszystko tak, jak bym brał to z sakwy (za wyjątkiem deski do krojenia – tak dużą biorę tylko do dużego namiotu) i idę w plener. Przy okazji, czas ugotować w moim garnku od zestawu Kelly Kettle.

20160711_125233Co my więc mamy? Trzy cebulki, ząbek czosnku, trochę soli, mieszanki warzywnej, dwa malutkie chilli, ser do wkrojenia, jajko do zagęszczenia no i piwo. Zamiast wody. Kroję cebulkę w piórka, podsmażam na oliwie, dodaję ząbek czosnku, soli i mieszanki warzywnej, rozkruszam diabelnie mocne chilli i czekam. Czekanie jest uzależnione od wilgotności opału. Ja odłupałem troszkę kory, uschnięte badyle, trochę wiórów z gałęzi, więc paliło się w miarę szybko. Kelly Kettle kupiłem z myślą o jakiś ekstremalnych wyprawach i tak szczerze: używam garnka pierwszy raz a z komina korzystałem dopiero dwa razy. Doczekałem się. Do podsmażonej cebulki wlewam trochę ponad pół butelki piwa. To akurat było pszeniczne, La Chouffe byłoby mi szkoda.

Gdy piwo zaczęło bulgotać, odlałem do patelni kilka łyżek zupy, wbiłem jajko, rozbełtałem i wlałem tak zahartowany roztwór do zupy. W przeciwnym wypadku zrobiłyby się gluty a tak zupa przyjemnie się zagęściła. W domu (20 metrów dalej) dodałbym mąki, a całość przerobił blenderem na krem, ale pamiętajmy! Jesteśmy w plenerze! Nie ma dziś prądu i gazu. Jest ogień prawdziwy!

Gotowałem jeszcze chwilę mieszając i na koniec dosypałem drobno pokrojony, żółty ser. Pokrojony a nie starty, bo na rowerze tarki do sera raczej nie wożę. Miałem jeszcze bułkę pszenną więc ją pochłonąłem wraz z zupą. Za pomocą paszczy. Smacznego!

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...