04.04.2017

Rower daje takiego kopa, że ach

Nie, to nie ja wymyśliłem ten tytuł. Rower daje takiego kopa… to tytuł artykułu z Gazety Wyborczej z 30 marca. I nietrudno się z nim nie zgodzić. Co prawda nie zaobserwowałem, by rower pozwalał mi dobrze spać, ale faktycznie tak po przejechaniu pierwszych piętnastu kilometrów, gdy mięśnie już odpowiednio się rozgrzeją, nic nie strzyka, nie boli (podobno po pięćdziesiątce jak nie strzyka i nie boli, to znaczy że nie żyję) to micha mi się śmieje od ucha do ucha budząc czasami uśmiechy politowania człowieków spieszonych lub zmotoryzowanych. Najlepiej gdy jest dodatkowo słońce, lekki wiaterek, niekoniecznie w plecy i po drodze nie trafiają się rowerowe twory tworzone przez ludzi myślących inaczej, lub tych, którym myślenie sprawia ból.

Mam tu na myśli wspominaną już ponad tydzień temu drogę rowerową w Zgierzu na ulicy Konstantynowskiej. Ale kto by się tym przejmował w słoneczną niedzielę, gdy ruch jest znikomy nawet na dawnej „jedynce” prowadzącej z gór nad morze, i gdzie można bezstresowo, radośnie brykać na północ najczęściej szerokim poboczem.

Fajnie jest zatrzymać się na chwilkę na ozorkowskim rynku i wykonać telefon do KMK (dawno nie używałem tego skrótu) z informacją, że wyjechałem, że jest w porzo, że jak zwykle najgorzej mi wyjść z domu i usłyszeć: jedź tyle, ile masz ochotę! Fajnie jest zatrzymać się w Łęczycy, niedaleko zamkowej wieży i mrużąc oczy, zrobić kolejną fotkę z cyklu: pozdrowienia z…

I gdy tak następnym razem, zatrzymuję się obok pomnika na rynku w Piątku, wiem, że kawa ze stacji benzynowej jest równie fajna co poprzednio, że z wiaduktu nad autostradą po raz kolejny zobaczę samochody sunące z południa na północ i odwrotnie i, że tuż przed Bielawami jak zwykle zsiądę z roweru, wejdę pod most i będę obserwował radośnie płynącą Mrogę, która za jakieś dwa kilometry utopi się w Bzurze.

Humoru nie popsują mi nawet idioci, którzy tradycyjnie wypalają trawę i trzciny przy stawach na drodze do Głowna, ani przeciwny wiatr, który tym razem wieje mi prosto w twarz. Bo rower daje takiego kopa, że ach, a do miasta zostało tylko około trzydziestu kilometrów.

 

13.09.2021

Meandry rzeki Meon

Do rzeki Meon, którą ja osobiście objechałem wielokrotnie,  zabraliśmy się od środkowego odcinka. Tym razem w  odstępie siedmiodniowym, "zaliczyliśmy" odcinek dolny i wreszcie w sobotę (11.9) górny. O środkowym pisałem już natomiast o pozostałych dwóch jeszcze nie. Już śpieszę nadrobić ...

Pogoda sprzyja odważnym, no bo jak inaczej nazwać fakt, że po starcie przez pierwsze pół godziny lało, by już na wyjeździe z Havant pojawiło się słońce. Ale od początku, wycieczka, przynajmniej dla mnie zaczęła się dzień wcześniej, w sobotę. Ja ...

Czwartek, 8:35 am. Ruszamy. Początkowe we dwóch. Kierunek? The Hard. Tam umówiliśmy się z Kacprem. Kacper przypływa do Old Portsmouth promem z Gosport. We trzech ruszamy ulicami miasta w stronę zatoki Solent. Szczerze mówiąc liczyłem, że w porcie, z którego ...